Krzysztof Lipowski: Gaśnięcie
W dniu narodzin Paula pani Wahrsieg, spiesząc się do szpitala ze zmęczenia usiadła na schodach plebanii. Był mroźny, styczniowy poranek i od strony portu zawiewało szklanym chłodem. Przenikliwe nawoływania mew docierały na przedproża porośniętego bluszczem budynku. Stopnie były tego dnia oblodzone i kościelny nie zdążył ich oczyścić. W drzwiach ukazała się postać prałata, który ze zdziwieniem przyglądał się ciężarnej kobiecie. Ponieważ do szpitala było już niedaleko, prałat podprowadził rodzącą.
Wiele lat później Paul siedział w okopie na wschodnim froncie i wywoływał myślami to wydarzenie. W wyobraźni zatrzymywał się tuż obok granitowych schodów, powracał do momentu sprzed narodzin tak, jak się przybywa do miejsca, które nie ma początku i końca, a w którym czas jest dopiero małą kroplą w ręku Stwórcy zastygłą w oczekiwaniu. Słuchając „Lili Marlen” zastanawiał się, o jaką rafę rozbije się niedługo jego powikłane życie. Read More