30 paź

Elżbieta Wojnarowska: Pod bezkresnym niebem (fragment)

Światło

Zaczęła się mordercza droga przez Erg Tenere, z ominięciem Gór Air.  Trzy dni na pustyni. Bez map i nawigacji. Zdani na łaskę dwóch Tuaregów i zabójczego słońca. Wszędzie diuny — niekończące się wydmy. Ciężko było jechać. Samochód robił podjazdy, potem nawrotki, bo warunki zmieniały się z godziny na godzinę, w zależności
od tego, z której strony i z jaką siłą wiał wiatr przenosząc piasek. Trzeba było jechać szybko, inaczej mogli ugrzęznąć.
Albo zjeżdżali z impetem w dół, albo gdy było zbyt stromo, wyhamowywali i wracali po własnych koleinach. Laura miała wrażenie, że kręcą się w kółko, i dawno już zabłądzili. Straciła orientację. Read More

30 paź

Wojciech Chmielewski: Śmierć z widokiem na ogród

Zamordowali chłopaka. Miał na imię Bogdan, był w wyższej klasie. Widywałem go na korytarzach i w kiblu. Niczym szczególnym się nie wyróżniał. Brunecik, pociągła twarz, Marcin Borowicz tuż przed maturą albo może Emil Sinclair, bohater powieści, którą przeczytałem ostatnio. Tak teraz o Bogdanie myślałem.

W załomie muru przy sali od francuskiego najchętniej siadywałem na drewnianej podłodze. Sam albo z Sylwią. Ta dziewczyna jakoś lgnęła do mnie i w klasie już uważano nas za parę. Wyobrażałem sobie morderstwo dokonane na zimno na niewinnej ofierze, którą następnie wrzucono do ścieku zwanego Wisłą. Sylwia coś do mnie mówiła, kartkowała zeszyt czy książkę, obserwowałem ją jakby zza cienkiej zasłony. Za co? W kieszeniach Bogdan miał zapewne to, co ja: chustkę, podarte bilety autobusowe, długopis z napisem „Zenit” oraz legitymację szkolną w plastykowej ramce. Moja była w kolorze żółtym. Został zakatowany lub może uduszony. Wszystkie szczegóły śmierci Bogdana starannie przed nami zatajano, by atmosfera w liceum była taka, jak dawniej. To się nie udało. Read More

30 paź

Adam Lizakowski: List 101. Listy poetyckie z Chicago do Pieszyc

Niedługo minie 20 lat od upadku komunizmu.
W Polsce wciąż trwają rozliczenia z nim.
Czy w drugiej naszej stolicy, Chicago,
też są takie rozliczenia z przeszłością?

Znany profesor, znawca konstytucji państwa,
autor wielu książek i prac naukowych,
wzór dla studentów, duży łakomy kąsek
dla głodnych mass mediów, mówił,
poprawiał okulary, ślinił obracane kartki
przemówienia, nie patrzył na zebranych:
testował cierpliwość języka u butów,
palta chwycone za kołnierze grzecznie opuściły
ręce w dół, rękawiczki mogły oddalić się
zupełnie niezauważone na palcach. Read More

30 paź

Piotr Wojciechowski: Luzu, więcej luzu

Przywrócona ma być matura z matematyki, to dla humanistyki bardzo
dobra wiadomość. Matematyka uczy porządku w głowie, ćwiczy logikę myślenia, jest u podstaw estetyki. Nie troszczy się o prawdę, bo wie, że elegancki tryb przeprowadzenia dowodu nie może doprowadzić do fałszu. Nie miałem lepszych partnerów wspinaczkowych niż matematycy i porządnie nauczeni matematyki inżynierowie, z nimi było w górach bezpiecznie. Nie miałem lepszych czytelników, niż fizycy teoretycy, zrozumienie i akceptacja z ich strony były dla mnie zachętą na co dzień i pociechą w chwilach, gdym spotykał się z brakiem zrozumienia ze strony tych, co nauczyli się czytać i pisać, ale matematykę uznali za formę ucisku. Read More

30 paź

Jerzy Górzański: Szczurek na bezludnej wyspie. Zdarzenia i dopowiedzenia

Archytas — w IV w. p.n.e. — żołnierz i filozof, słusznie zauważył, że „skończony wszechświat musi mieć jakąś krawędź”.
Można też dodać: musi mieć jakieś oparcie.
Nikt nie chce bez przerwy spadać w przepaść — chce wreszcie oprzeć się o jakąś ścianę.
Podobnie u Jana Kochanowskiego w „Hymnie”: „Pod Twoim skrzydłem,  jak u twardych murów, / Przetrwam bezpieczny”.
Kochanowskiego tak właśnie sparodiowanego przez Kazimierza Wykę w „Duchach poetów podsłuchanych”.
To nie jest ograniczenie dla niewolnika, raczej konsekwencja przestrzennej stabilizacji.
Żeby coś sformułować (pod względem poetyckim), trzeba mieć punkt stały. Read More

30 paź

Dominika Dymińska: odległość

jestem pewna twojej spójności, więc mogłabym spytać tylko
czy kłamiesz w listach i czy naprawdę tak bardzo palisz.

lustro na ścianie obejmuje połowę sylwetki. dolne pół.
kiedy zakładam szpilki, biodra znikają w górnych partiach
i robią się cieplejsze. boję się potem chodzić po schodach,
szczególnie w dół, tam, gdzie nie widać końca. to ta sama historia,

tylko bliżej początku, bliżej granic miejsca, gdzie będę czekać,
całkiem obliczalna, w tych innych rodzajach pewności.

30 paź

Dominika Dymińska: poruszenie nocnych zwierząt

popatrz, to zbieracz konopi wraca do miasta
niosąc na plecach gorące rośliny. wchodzi do domu
przestępując nad skorupą żółwia i suchym okiem trytona.

przez drewniane podłogi co rano wyrasta trzcina,
z której robi instrumenty brzmiące zależnie
od kierunku wiatru. ze skupieniem słucha jak
drążą ziemię czerwie, jak chrzęści ściśnięta
w dziobie pliszki klatka piersiowa żuka

i ta cisza na jabłkach, aż otwierają się rany