20 gru

Hubert Czarnocki, wiersze wybrane

***
Tu gdzie nawet drzewa
mówią patrz w górę,
ten dzień kto zapomni?

Kto dłońmi na szybie
będzie go szybko zapominał?
Jakie deszcze spiszą wspomnienia
na naszych ciałach?
Ktoś je przeczyta?

Tamten chłopiec, który biegł
kiedyś latem po sadzie,
tylko ja o nim pamiętam?
Jaki czas rozstrzelał jego
niebieską koszulę?
W którym roku aresztowali
jego mały drżący cień?

Dzieciaku, szalony chłopcze,
który kradłeś kiedyś jabłka w sadzie,
jeszcze zobaczysz, popamiętasz,
nikt o tobie nie będzie pamiętał. Read More

20 gru

Michał Szablewski: Z psem podróże

Odlać się był. Tak żonie powie. Powie – nie powie, przeżyje, to powie. Ze Żniwnej minął pomnik po lewej, minął pieszo zakaz wjazdu i zaraz za tym harcerskim monumentem, za upamiętnieniem na wojnie poległych, za nieregularnym obeliskiem psa w kagańcu przywiązał. Żal psiaka i serce mu się krajało, ale to przecież na chwilę tylko, Żniwna obok, kochanka obok, kobieta snów niedawno poznana obok i na chwilę tylko, bo rano już przecież był przed pracą, a poza tym, ileż można z ukochanym żony Airedale terierem po cytadeli ganiać. Więc na chwilę ledwie.
Piękna, złota, zła kobieta, ale jaka dobra była to kobieta, jak płakała, gdy wychodził po ledwie dwóch kwadransach, jak łzą zmoczyła pomięty kołnierz, skamlała bardziej niż pies i sam już nie wiedział, czy gorzej ją tam zostawić, czy psa zostawić, czy żonę zostawić. Decyzję na później zostawił, teraz zostać nie mógł, zawiódłby ją, za szóstym razem musiałby się jej tego dnia wyrzec. Nie podołałby mimo siły wieku, posady wysokiej, mentalnej korony na amerykańskiej twarzy, barczystych mięśni, ubrań modnych, nie mógłby już dziś więcej. Co zrobi, jeśli żona go zechce, nie wie, ale żona już go nieczęsto chciała. Read More

30 mar

Tytus Kaleta: Dyptyk

I
Żołnierze obserwowali wioskę ze wzgórza. Tropikalny deszcz bombardował ich spięte oblicza drobnymi kroplami. Jeden z mężczyzn nosił oficerską czapkę, a na jego ramionach spoczywał długi płaszcz przeciwdeszczowy. Podniósł lornetkę, starając się namierzyć dogodny obraz zabudowań znajdujących się parę kilometrów stąd. Klingą spojrzenia wbił stalowe oczy w powiększone obiekty. Tymczasem reszta oddziału, wymęczonego, zdziesiątkowanego kalejdoskopu ludzkich istnień, stała nieporuszona kilka kroków za plecami oficera, wystawiając się na pastwę siekących drobin, które wylewało na nich zachmurzone szare niebo. Ich zamarłe ciała zatrzymane pośród zimnych okruchów tropikalnego deszczu, nienawistnie wyjącego wiatru i przesyconej zieleni egzotycznych lasów, wystawione były na otaczające obojętnym wężowiskiem siły natury. Za chwilę miał się rozlec równie obojętny głos z mechanicznej otchłani krótkofalówki oficera, głos z zaświatów należący do (bodajże) człowieka, który spokojnym rzeczowym tonem, miał wydać im konkretne polecenia dotyczące wioski. Ten głos szybował ponad morzami i oceanami, unosząc się delikatnym lotem gołębicy wprost ku zgromadzonej grupie, stając się przy tym ich fatum. Kilka zaszyfrowanych zdań wypowiedzianych do jednego z oczekującej gromady, miało zamienić lodowate krople sunące z nieba w płonącą stalową ulewę pieczętującą los żywych i umarłych. Dziesięć dusz przeznaczono do tej chwili, by stały się świadkami sprawiedliwości. Read More

20 paź

Jacek Świerk: Szkice do autoportretu hipokryty

Święty rozbiera się w garderobie:
perlista sztuczna szczęka wpadła do niedomytej szklanki
niebieskie soczewki już odpoczywają w pudełku
z aparatu słuchowego wyjmuje zasilanie
aureola kołyszę się na gwoździu
jak zardzewiałe koło od roweru
święty zdziera teatralną szpachelką wesołe policzki
spod rękawiczek wyłaniają się paznokcie obgryzione do krwi
pod elegancką koszulą spoczywa zdechły podkoszulek
ascetyczny gorset tamował swobodny oddech
spodnie ukrywają przechowalnię ścieków. Read More

20 paź

Katarzyna Dębska: Tu, u nas, na Dalekiej północy Wielkiego Miasta… (fragment)

Tu, u nas, na Dalekiej Północy Wielkiego Miasta zimy są chłodniejsze niż na Południu. Na początku grudnia z nieba spadają tony białego puchu, przykrywają ulice i domy grubą pierzyną. I dalej nie dzieje się nic. Nikt nie odśnieża chodników, nie zrzuca śniegu na podwórko sąsiada. Bo i po co. Więc całymi tygodniami leżą te bryły brudnego śniegu na ulicach, chodnikach, ścieżkach, dachach, ławkach, podwórkach. Dorośli nie skarżą się na twardniejące na mrozie zaspy przeszkadzające w chodzeniu, dzieci nie pragną lepić bałwanów. Czasem tylko wychodzą na dwór w swych za małych kurteczkach i dziurawych rękawiczkach, siadają na oblodzonych ławkach i przyglądają się głodującym wróblom. Read More

20 paź

Marcin Sas: Droga do baru

Naprawdę nie interesują mnie bieżące
choroby, cudowne uzdrowienia, albo
inne światowe wydarzenia z krzykliwych
wybiegów nagości. Z szacunku do tego

nie interesuję się tym. Milczę, a milczenie
wypowiada się dość wyraźnie. Zajmuję
stanowisko księżyca, bo myślę, że lepiej budzić się
ze wszystkiego wypoczętym. Tak jak dzisiaj: Read More

20 paź

Joanna Domańska: Coś niespodziewanego

Gdy jadł rano tosty popijając kawą z mlekiem i gdy krzątał się po kuchni paląc papierosa nic nie wskazywało na to, że tego dnia stanie się coś niezwykłego. Golił się słuchając radia.
Włożył do teczki „Przegląd Kulturalny” by jadąc metrem poszukać w nim ciekawych wystaw i przedstawień granych w tym miesiącu.
Wysiadł z wagonu z twardym postanowieniem obejrzenia sztuki Samuela Beckett’a „Czekając na Godota”. Brał też pod uwagę pozycję: „Człowiek, który pomylił żonę z kapeluszem” Oliviera Sacks’a.
Przeszedł do trzech rzędów długich schodów, z których dwa sunęły w górę podczas gdy trzecie stały w miejscu. Read More