15 cze

Jarosław Markiewicz: Drzwi z parteru

Jest wczesny i zaraz potem późny zmierzch, matka nie zapala lampy, trzeba oszczędzać naftę, jest na przydział, ona lubi to przechodzenie dnia w noc, jej się zdaje, że dzień umiera i że ona nic nie może w tej sprawie zrobić, i trochę także umiera, trochę omdlewa i trochę zasypia, jej spojrzenie jest tak daleko, i ona tam gdzieś jest na końcu tego spojrzenia, całej matki tu nie ma, są jej ciepłe ręce, szyja i twarz zaczyna świecić jakimś niebieskawym gazem, trochę jak ogień denaturatu do opalania kur – wreszcie matka wpatrzona w swoją dal Read More

15 cze

Jarosław Markiewicz: *** (Czas płynie, jakby miał już z górki)

Czas płynie, jakby miał już z górki,
z górki, z górki na pazurki, kocio-ludzkie dzieci
otrzepują się z bieli,
babcia odwija je z kądzieli,
a mieczyk dziadka wciąż przy pasie
i konik przypasany do chmury
się pasie,
przestrzeń zraniona widzeniem zabliźnia się i goi,
Adam Mickiewicz na pomniku stoi
i się leczy
z przewlekłej choroby człowieczej.

15 cze

Jarosław Markiewicz: Kolęda

Nie wiadomo kiedy zaczynam być,
dla innych jestem od urodzenia,
a skoro tak podobno jest,
to godzę się na to, nie mam innego wyjścia,
a wtedy kiedy jestem, chociaż mnie jeszcze nie ma,
inni jak dobre lub złe wróżki
zaklinają mnie w kołysce,
przenoszą z jednej do drugiej bajki
nie pytając o zdanie,
bo jednak pewnie mnie jeszcze nie ma,
nie wiadomo też czy są pytania,
może też nie ma pytań,
pozostał tylko nawyk
pochylania się nad kołyską,

lulajże Jezuniu, lulaj.

 

15 cze

Jarosław Markiewicz: Bytnia

Woda na ulicach jak sen cieknący z uszu,
buty z opon,
samochody z narzekań na chodzenie piechotą,
kobiety z odzysku, po rekonstrukcjach,
świeżo malowane –

a mówią, że na początku było światło, tylko światło
i nie wiadomo kto rzucił cień. Read More