Krzysztof Lisowski: Szuflada
w paru domach na świecie
jest taka szuflada
nożyczki trzonek szpachli
motek nici
sześć guzików różnej wielkości
i bez przeznaczenia
tubka kleju
hak do powieszenia obrazu Read More
w paru domach na świecie
jest taka szuflada
nożyczki trzonek szpachli
motek nici
sześć guzików różnej wielkości
i bez przeznaczenia
tubka kleju
hak do powieszenia obrazu Read More
mój dawny nauczyciel historii
po wylewie jąkający się
i mówiący do siebie
z przepraszającym uśmiechem
uśmiechem innej mądrości
pojawił mi się
w San Miniato Read More
przez świetlik w dachu
obserwuje nas
niebo toskańskie
jest środa
i nigdzie indziej
na pewno
nas nie ma
28 marca 2007
szliśmy długą ruchliwą aleją
w kierunku morza
jeszcze jednego morza w naszym życiu
palmy i platany bielały w skwarze
sklepy odbywały sjestę
tylko żaluzje i okiennice
pracowały z leniwą energią
najpierw poczuliśmy
wiatr i zapach horyzontu
czarny dym zwieńczony białą mewą
glony gnijące wodorosty
olej i smary promu
na Korsykę
tu zaczynało się Morze Tyrreńskie
jego ciemny grzbiet
falował rytmicznie
to też był
dom Boga
Livorno, marzec 2007
woziły nasze dusze po jedwabnych łąkach
szczęśliwe kapelusze po Morzu Jońskim
moje lotne sandały
jasne koleiny
zarastały kroplami
i znów nikogo nie było
sierpień 2006
Kiedy powstał publikowany przez nas fragment „Powieści berlińskiej” i dlaczego zarzucił pan pisanie tej książki?
Nie zarzuciłem, piszę ją od ponad dziesięciu lat. Teczka z odpadami jest grubsza od tej z materiałami już przeze mnie zatwierdzonymi. Przed dwoma laty zabrałem się do tej, wciąż roboczo nazwanej „Powieści berlińskiej” na serio, więc i ten fragment został w jakiś tam sposób na nowo opracowany, przepracowany – nie wiem jak taką czynność nazwać.
Powieść piszę uciążliwie, nie zarzuciłem starego pomysłu, choć często mam go dość. Może powieść napiszę, może nic z tego nie wyjdzie. Czytelnik się na mnie za to nie obrazi, ma w księgarniach dość arcydzieł, gdzie się pisze wstrząsająco, albo przerażająco, najczęściej o dzikim seksie i wszelkich anomaliach; ja tego nie potrafię. Read More
Więc w końcu, gdy ich milczenie zbyt się przedłużało, nie odwracając w stronę Piotra głowy, powiedział: „Tak, kiedyś byłem aresztowany, zdaje się w pięćdziesiątym pierwszym, potem wypuszczony, zdaje się w pięćdziesiątym czwartym, potem znowu aresztowany, zdaje się w pięćdziesiątym siódmym i znowu wypuszczony. Wszystko zdarzyło się tak dawno, że nie warto do tego wracać”. Wciąż patrzył na morze kotłujące się u przybrzeżnych skał, dalej spokojniejsze aż ku stokom Lokrum, unoszącej się z delikatnej mgiełki ku górze zalesionym piniami masywem, tej wyspy, o której krążyły między miejscowymi rybakami opowieści, że przynosi śmierć śmiałkowi, który odważy się wśród jej skał zanocować i myślał, że skoro to wszystko zdarzyło się tak dawno, to nie tylko nie warto było do tego wracać, ale może nawet nie zdarzyło się w ogóle, więc nie ma wracać do czego. Wiedział, że gdyby spojrzał Piotrowi prosto w oczy, ten zrozumiałby to jako zachętę, zacząłby mówić i poczułby się uspokojony swym wyznaniem. Read More