20 gru

Stanisław Dłuski: Elegia za Beskid Niski

Opowieści galicyjskie Andrzeja Stasiuka
czyli elegia dla wydziedziczonych.
Ja wydziedziczony mieszkaniec Syzmy,
noszę w sercu blizny ojcowizny, jak je
wyleczyć z libido, biedna dziewczyno?
Józek, traktorzysta PGR modli się
nad bimbrem, ojczyzna go uwiera, gra
wiejska kapela; Władek wiejski „filozof”
tańczy walczyka na klepisku; Read More

20 gru

Jarosław Markiewicz: „Być morze” i kilka ważnych znaków

Krzysztof Gąsiorowski, Być morze; bez-sen, Dom Wydawniczy Duet, 2007

Orientacja Poetycka Hybrydy debiutowała na początku lat 60., obwołała się jako pierwsze „normalne” pokolenie, poprzednie składały daninę krwi, po pierwszych publikacjach Julian Rogoziński zapytał – a dlaczego, chłopcy, mówicie takim sztucznym basem? Poetyckie ustawianie głosu zależne jest od intuicyjnego poetyckiego celu. Nastrajam się w zależności od tego, co zagram. Gąsiorowski nigdy nie krył, że ustawił swój głos co najmniej na poziomie Rilkego. Tak więc z ustawienia głosu możemy mniemać o celach – nie wiadomo czy osiągniętych – bo życie literackie uległo zmąceniu, niektóre wartości utonęły, inne zostały zagłuszone wrzaskiem medialnym. Read More

20 gru

Aleksander Ziemny: Kartki z lat 2005-2006

Po operacji (sierpień 2006, Szpital Bielański) miałem przez dwadzieścia dni dziurę w brzuchu. Zasklepia się, wciąż się zasklepia, ale idzie jej to dość leniwie. To i tak cud, że ciało człowieka osiemdziesięciotrzyletniego poddaje się samonaprawie.
To nie był mój pierwszy szpital. Ale pierwszy raz zobaczyłem innych niż dotychczas ludzi – innymi oczyma. Część pielęgniarek i prawie wszystkie salowe. Dwie siostry opatrunkowe. Chirurg (doktor K-us), miałem szczęście, żem do niego trafił. Przede wszystkim jednak one – salowe. Nie całkiem młode, za nimi już kawał ciężkiej, jakże przyziemnej roboty wśród bezwładnych ciał, basenów i kaczek, pokrwawionych prześcieradeł, nieraz rzygowin. Gdy chory załatwi się w łóżku, nie zawsze zdąży się z gąbką, mydłem i czystym pampersem. Myje się chorych co dwa-trzy dni, od stóp do głów. Karmi się ich z jakąś nawiązką cierpliwości, w której widzę – po nocnych rozmyślaniach – surowy nakaz wewnętrzny. Tak, właśnie. Read More

20 gru

Magdalena Rybak: Wspomnienia obozowe, „Sara“

Wchodzę na teren cmentarza, na teren pamięci. Ból, strach. Czarny teren, czarny plac, czarne kręgi. Rodziny żydowskie, jak wrony. Jak wianki żałobne, jak pęta kaszanki, drużyny piłkarskie. Trzymają się swoich łodyżek, ramion. Tańczą? Grają? Walczą? Modlą się? Lamentują? Kręgi kiwają się, drżą, zawodzą. Co chwilę rozrywają się, pękają i wypuszczają posłańca? Tropiciela? Strzałę? On? Ona? Odrywa się w trawę, w zieloność. Tnie własną ścieżkę. Krok po kroku. Przykrywa życie. Czarne stopy, czarne ślady, stróżki. Rozpływają się, rozbiegają. Osiągają cel? Jasność? Odpowiedź? I wracają. W krąg, w pamięć, w ból. Mądrzejsze? Mocniejsze? Kręgi wznoszą się jak mury, jak baszty, kominy.
Read More

20 gru

Wojciech Kaliszewski: Wyprawa do Wenecji

Krzysztof Karasek, Gry weneckie, Bibiloteka „Toposu”, t.35, Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, Sopot 2007, s. 64.

„Gry weneckie” Krzysztofa Karaska otwierają przed czytelnikiem obszar bardzo osobistej i zarazem bardzo poetyckiej wyobraźni. Ale dodam od razu: wyobraźni ujarzmionej. To znaczy poddanej woli poety, podmiotu, osoby. Bo to on jest najważniejszy i najważniejsze jest rozpoznawanie przez niego sytuacji, w której jest. Karasek dawno
już przestał być tym poetą, który pytał: „co ja tu robię?”. To pytanie kiedyś musiało się pojawić, było konieczne dla oddzielenia tego, co złudne, od tego, co rzeczywiste. I to się dokonało. A bez ujarzmienia wyobraźni to postawione dawno temu pytanie, teraz brzmiałoby tylko swoim własnym echem. Read More