01 wrz

Adriana Szymańska: Huśtawka Pana Boga

Zawsze można skoczyć – myślałam, ale Ktoś,
znacząco, przytrzymywał mnie za połę
kąpielowego płaszcza. Z wysokości ósmego piętra
świat wyglądał tak przyjaźnie: ludzie i ich pojazdy
nie szczerzyli się ze złości, że moja nierównowaga
zakłóca im geometrię przyziemnego porządku.
Nieba zaś było tyle, że – podejrzewałam – prawo
grawitacji tutaj nie działa i poleci się zawsze tam,
gdzie chmury ocierają się o siebie jak kociaki, a gwiazdy
to najprawdziwsze przylądki dobrej nadziei. Read More

15 cze

Krzysztof Zadros: Ulica ibn Aiszy

W tym mieście trudno było kupić jakikolwiek alkohol. Za to haszysz — bez problemu. Po ulicach kręciło się mnóstwo szemranych gości, którzy udawali, że chcą nam sprzedać orzeszki ziemne albo wyczyścić buty, a gdy znaleźli się bliżej, kusząco szeptali do ucha: hashisz, hashisz. Tak, paliłem kiedyś to gówno, szczerze mówiąc nawet ostro ciągnąłem, ale to było dawno, potem mi się znudziło. A alkohol jakoś do tej pory nie. Read More

15 cze

Leszek Engelking: Ulica

Ulica wpadła do mnie,
usiadła na kanapie.
Hm — mówię — hm, ulico,
czy chcesz zwiedzić moje słowa?
Nie, może później — odparła. –
Napiłabym się kawy,
napiłabym się herbaty,
napiłabym się wina.
Potem była słodziutka
jak małe kociątko,
weszliśmy w moje słowa
i spędziliśmy noc
na innej kanapie,
na kanapie ze zgłosek
miękkich i szeleszczących. Read More