10 lip

Józef Baran: Mrowisko i wszechświat

10 listopada 2008
Odwiedziłem w Domu Pogodnej Jesieni przy ulicy Hellów 92-letniego Juliana Kawalca.
– Masz tam coś? – pyta Julian.
– No pewnie – mówię i wyciągam manierkę z drogocennym płynem.
Julian konspiracyjnym szeptem przywołał najbliższego sąsiada, Marka – staruszka na wózku inwalidzkim, który pierwszy przechylił jednym haustem kieliszek, po czym sam to samo skwapliwie uczynił.
Córka też przyniosła w buteleczce nalewkę.
Oczywiście należało uważać na siostry.
Twarz Juliana jest gębusią siedemdziesięciolatka, bez zmarszczek. On sam słabo słyszy, ale dzisiaj ma jasny umysł (co nie jest regułą, bo czasami nie rozpoznaje odwiedzającej go córki), a nawet od czasu do czasu leżąc na łóżku, raczy nas na przegryzkę swoimi przemyśleniami:
Mówi na przykład: „Kochaj bliźniego swego jak siebie samego… Przecież gdybyśmy się stosowali tylko do tego jednego przykazania, całkiem by to wystarczyło – nie byłoby wojen, nie byłoby krzywd na świecie.
– Ale czy to możliwe do spełnienia? – zamyśla się sceptycznie. Read More

10 lip

Jacek Dehnel: Wątpia

Jak gładka jest noc, popatrz: to ciemny futerał
dla altówki z Cremony, którą się zabiera
na koncerty ze skrytki bankowej i niesie
jak szklane jajo smoka w czarnoksięskim lesie,
pamiętając o wszelkich ryzykach: przeciągach,
atakach terrorystów, strzygach, zbójach, bombach. Read More

10 lip

Jacek Dehnel: Skejci przed Saint-Denis

Tyle kamieni, by wierzyli święcie,
że wylądują w niebiańskim urzędzie,
przyniosą kwitek, wypełnią rubryczki,
dobędą z sejfu chrząstki i paliczki.
Tyle wysiłków, żeby uważali,
że po seansie ktoś światła zapali,
wyjdą, wyrzucą pognieciony bilet,
po czym spożyją mizerię i filet. Read More

10 lip

Jacek Dehnel: Windsent van Gogh, Arles, oczy szeroko otwarte

Perspektywa się zwęża i łypie spomiędzy
rudawego stolika i oranżu krzesła,
wabi; ściąga niteczki i nie może przestać;
on – jest tylko paździerzem w niewidzialnej przędzy.
Okno. I wiatr za oknem. Otwiera szeroko,
kule światła się toczą ponad widnokręgiem,
a w nim coś się napręża jak gałąź, nim pęknie:
To mistral – chce powiedzieć. Lecz mówi: Sirocco.
Warszawa, 11.VI.2008

10 lip

Jacek Dehnel: Hotel Rzeszów

Oto temat dla sztuki (niech się Tukidydes
przed nim schowa, wraz z flotą, w skalistej zatoczce) –
płacz kochanków w hotelu. Brudnym, choć nie małym:
dziesięć pięter betonu, kubiki zaduchu,
które stały przez lata nad tą dziurą w ziemi.
Będzie tam centrum czegoś. Nowe i błyszczące. Read More

20 mar

Wszystkie marionetki Baby Jagi

Dorota Suwalska, Marionetki Baby Jagi, Nasza Księgarnia

Autor w swojej książce zawsze próbuje ofiarować czytelnikowi jakiś dar. Czasem mądrość, którą posiadł, a kiedy indziej tylko intuicję lub niewyrażalne uczucie, z którym niewiele można zrobić – tyle co upchać między fabułę. Chociażby bajkową – jak w nowej książce Doroty Suwalskiej, plastyczki, poetki i nagradzanej autorki kilku książek młodzieżowych.
Najnowsza, niepozorna książeczka ozdobiona ilustracjami autorki, przeznaczona jest do rodzinnego czytania. Nie jest zbyt długa ani skomplikowana stylistycznie, narracja opiera się na zwykłym następstwie czasu, a wszystko zamyka obowiązkowe dobre zakończenie. Read More

20 mar

Aleksandra Tetera: Jeździec na zezowatym koniu

Jacek Podsiadło, Życie, a zwłaszcza śmierć Angeliki de Sancé, Znak

Lekturę niektórych powieści warto rozpocząć od ostatniej strony, a nawet od finalnego zdania: „Za dużo strzelania. Za mało celowania”. Trafiony, zatopiony! Fraza puentująca bezbłędnie określa wszystkie chybione strofy „Życia, a zwłaszcza śmierci Angeliki de Sancé”.
Autorem powieści jest Jacek Podsiadło, poeta. I pewnie dlatego w tej prozie poza poezją… niewiele znajdziemy. Nic nie szkodzi, przecież „Lubimy latać. W porównaniu z lataniem chodzenie twardo po ziemi jest żałośnie smutne i przygnębiające. Read More