Piotr Wojciechowski: Pisarz w kraju średniej wielkości
Pisanie o książkach jest samo z siebie wyższą formą bytu niż pisanie książek, ale gdy o książkach pisze się głupio, podle lub niedbale, czyni się zło gorsze od tworzenia niedobrej literatury. To daję sam sobie za przestrogę, bo biorę się właśnie do pisania o książce. Czy nie jest głupie pisanie o książce, której inni, Czytelniczki i Czytelnicy „Wyspy” nie przeczytają, a więc nie wejdą ze mną w spór, czy dialog?
Nie będę tego wiedział, podobnie jak nie dowiem się nigdy, czy rzeczywiście tom Czasy i przyjaźnie Stanisława Wujastyka nie ma szans czytelniczych u „wyspiarzy” jako literatura trudno dostępna, staroświecka, a w pewnym sensie środowiskowa. Stanisław Wujastyk pochodzi z Lubelszczyzny, z niezamożnej rodziny ziemiańskiej. Ukończył szkołę lotniczą w Dęblinie, podczas kampanii wrześniowej dowodził eskadrą szkoleniową, której pilotów udało mu się wyprowadzić do Rumunii. Awantury wojenne zakończył w Anglii jako polski pilot w RAF, potem uzyskał licencję pilota cywilnego, latał wszędzie i na wszystkim, od Afryki po Afganistan, jego ostatnim samolotem był osobisty odrzutowiec króla Maroka. Zawsze pisał, a od końca wojny był twórczym uczestnikiem życia teatralnego i literackiego Polonii. Dziś – sędziwy, ale młody duchem mieszka w Monachium. Poznałem go dwadzieścia parę lat temu, gdy zaraz po utworzeniu Stowarzyszenia Pisarzy Polskich zrobiliśmy w Warszawie wielkie spotkanie z polskimi pisarzami z emigracji.