Piotr Wojciechowski: Niebo pełne demonów
Jan zakochał się od pierwszego wejrzenia. Prawdę mówiąc, był wtedy jeszcze Jasiem, w najlepszym wypadku Jankiem. Jako kilkunastoletni bosy analfabeta zdobył pracę przy rozbiórce cerkwi na placu Saskim. Wstawał przed piątą rano, aby dojść pieszo do Falenicy, wsiąść tam w pociąg i rano być w Warszawie. Wracał późno, matka stawiała przed nim zupę czy kartofle, szedł spać, aby następnego ranka z pajdą chleba zawiniętą w szmatkę drałować na kolej. Któregoś wieczoru wracając, nie wszedł do obejścia przez furtkę. Przelazł płot i wspiął się po drabce na stryszek nad oborą. Schował tam swoją miłość, a dopiero potem wsunął się do kuchni.
Miłość to było to, co ukradł w rozbieranej cerkwi. Zakochał się w pięknej twarzy, w zamyślonych oczach, w królewskiej purpurze sukni. Zakochał się w ikonie Matki Bożej. Read More