Ogrodnicy z krwią na rękach. Z Martinem Pollackiem rozmawia Bartosz Marzec
Krajobrazy, o których mówisz w najnowszej książce, są często idylliczne. To sielska łąka, malownicze skały, las porastający łagodne wzniesienie. A jednak wszystkie skrywają straszliwą tajemnicę – były świadkami egzekucji i stały się miejscem ukrycia ciał ofiar. Czy fakt, że po dziesięcioleciach takie krajobrazy wciąż istnieją, dowodzi, że mordercy zatriumfowali?
W pewnym sensie tak. Przecież sprawcom zależało na tym, by ich ofiary na zawsze pozostały anonimowe! Chodziło nie tylko o fizyczną eliminację ludzi, o ich zagładę, ale również o wymazanie ich ze zbiorowej pamięci. Miało być tak, jak gdyby nigdy nie istnieli. Wkrótce po zakończeniu II wojny światowej stało się tak w Słowenii. Szacuje się, że do dziś na odkrycie czeka tam ponad 600 masowych grobów, w których spoczywają zamordowani przez komunistycznych partyzantów Josefa Broz Tity. Ofiarami zbiorowych egzekucji byli członkowie nacjonalistycznej formacji zbrojnej Słoweńska Domobrana i żołnierze sprzymierzonego z Hitlerem Niepodległego Państwa Chorwackiego. Na jedno z takich miejsc natrafiono w lipcu 2008 roku w nieczynnej od dawna sztolni, która stanowi część znajdującej się w pobliżu Lašku kopalni Huda Jama, co znaczy tyle co Zła Kopalnia. W środku – za zaporami z cegieł i żelbetu – znajdowały się zwłoki 427 mężczyzn w wieku od 16 do 60 lat. Ciała były zmumifikowane – z dobrze zachowanymi włosami i paznokciami. Łatwo dało się stwierdzić przyczynę śmierci – większość została zastrzelona, innych zatłuczono łopatami. Wiele wskazuje, że niektórych pogrzebano żywcem – przy ostatniej zaporze znaleziono szkielet mężczyzny z łomem. Read More