15 lip

Konrad T. Lewandowski: Afgański Zeus (powieść przygodowa)

1. Pioruny z Hindukuszu

Żandarm wyleciał przez okno.
Pod naciskiem pleców wyłamały się krzyżowe poprzeczki łączące poszczególne tafle szkła i tak przepadła jego ostatnia nadzieja na odzyskanie równowagi. Jeszcze rozpaczliwie chwycił się story, ale zerwał ją razem z karniszem, sekundę później puściły zaczepy i zasłona załopotała nad nim jak ogon znikającej za parapetem komety. Rozległ się przenikliwy brzęk szyb rozpryskujących się na petersburskim bruku, a następnie potężny łomot i trzask. O dziwo jednak, nie był to taki odgłos, jaki powinno wydać ludzkie ciało spadające z wysokości pięciu metrów na kocie łby.
Sergiusz Lawendowski chwiejnym krokiem podszedł do wyrwy i spojrzał w dół. Żandarm miał szczęście, spadł na dach dorożki czekającej pod restauracją. Nic mu się nie stało i właśnie z pomocą zaskoczonego stangreta usiłował wygrzebać się ze sterty połamanych szczątków. Sergiusz zaklął, odwrócił się i z najbliższego stołu porwał butelkę szampana. Na dnie było jeszcze ze trzy palce musującego napoju. Wychylił go jednym haustem i wrócił do okna. Żandarm już siedział, ale trafiony ciężką butelką w czoło padł jak kłoda, zalewając się krwią. Przerażony stangret zaciął konia i odjechał w popłochu w kierunku placu Issakiewskiego. Read More

15 lip

Marta Kucharska: Łyżeczka

Ta srebrna łyżeczka wsparta o talerzyk,
te fusy po kawie na dnie chińskiej filiżanki
(nie że z chińskiej porcelany ale made in china) ,
jak muł na dnie rzeki, dokąd wczoraj udaliśmy się
oglądać przypływ topniejących śmieci, butelek,
nakrętek i chwastów (a słońce cięło nadwrażliwą skórę
pomiędzy prętami ogołoconych topól), stanowią
o porządku, o regularności, z jaką razem kładziemy
się i razem zasypiamy. Są jak ślady na piasku, po których Read More

15 lip

Marta Kucharska: Roztopy

Jak większość miłosnym historii zaczyna się od tego,
że wpierw pękają lody. Łamią się kry, korzenie,
kruszą się sople, trzaskają gałęzie, na innych
pojawiają się pierwsze pąki. Pod oknem
stoją garnuszki pełne żółtej wody, z których
odpryskuje emalia. Spod zatęchłych drzwi Read More

15 lip

Tomasz Leszczyński: Wykładowca

Wchodząc do budynku politechniki, musiałem włożyć palec do dziury w drzwiach. Ktoś znowu ukradł klamkę. Poprosiłem zaspanego szatniarza o klucz do sali wykładowej, pod którą czekali już na mnie magistranci. Przekręciłem zamek, a kiedy wchodzili niemrawo, skinąłem głową, odpowiadając na „dzień dobry” młodemu doktorowi. Przez chwilę zazdrościłem mu wyciągniętego swetra i alkoholowej chmurki, którą za sobą zostawił. Read More

15 lip

Wojciech Wencel: Archeologia

Wolno nam było odzywać się skrzekiem karłów i demonów
Ale czyste i dostojne słowa były zakazane
Czesław Miłosz

Piszę o tobie Polsko wciąż ten sam wiersz
lecz brakuje mi słów by przywrócić
cię współczesnej poezji

przedzierałem się przez łupki języka
czyściłem pędzelkiem kamienie
podmiotów i orzeczeń Read More

15 lip

Jacek Gutorow: Origami

Trzy tekturowe domki,
w których nikt nie mieszka.
Czasami myślę, że przeprowadzam się
do jednego z nich.
Rozpalam w piecu,
siedzę skulony w fotelu,
a z komina leci papierowy dym.

15 lip

Jacek Gutorow: Liczą się tylko chwile

Nad jeziorem popłoch. Dźwięki w szczelinie błękitu.
Kaskada słów zmielonych w drobny pył. Ryzyko niewielkie, ale zawsze.
Przecież fala może unieść wszystko, dosłownie wszystko.
I z tego miejsca widzę swój początek, obietnicę długiej, zawiłej historii.
Skończyło się na zapowiedziach snu nabrzmiałego od znaczeń –
w istocie zaliczyłem kilka chwil, które poza tym były warte nie więcej
od własnego trwania, tego zdziwionego ładunku mieszczącego się w spojrzeniu,
jakim ktoś mógł obrzucić port i parę goniących się mew.
Nic ponad to. Zapach kawy miał coś morskiego i ciszę
przedpołudnia. Dużo słów. W kącie upchnięte cienie drzew,
głęboka purpura zamkniętej szafki i lato z wywiewanymi firankami.