15 gru

Nowe nazwiska. Marta Górska: Puszka Karola

To wcale nie było tak, że on specjalnie czy, że naumyślnie. Karol był jak najdalszy od tego rodzaju praktyk. On nigdy nie chciał, właściwie to czasami jemu się samo nie chciało i nie miał już nic do roboty w kwestii chcenia czy nie chcenia. Już w szkole nie chciał, a jednak się działo. Nie chciał, żeby nauczyciele byli skazani przez niego na bóle i napady spazmów. Jego wychowawczyni zawsze widząc go, krzyczała: „Karol, ja przez ciebie zwariuję!”. Karol, żeby nie narażać jej na takie nieprzyjemności, bo przecież nie chciał, żeby coś się jej stało, starał się jej unikać, a że jedynym skutecznym sposobem na unikanie nauczycieli było nie chodzenie do szkoły to już nie jego wina. Potem oskarżyłby go ktoś o uszczerbki psychiczne albo zdrowotne. Kiedy pierwszy i jedyny raz ożenił się, też nie chciał. Po prostu jakoś tak pewnego dnia ona powiedziała, że jak ją kocha, to się z nią ożeni, a jak nie, to ona się zapłacze. Przecież nie chciał, żeby płakała, jak jej tak zależało, to się ożenił. Wielu rzeczy później nie chciał, działy się same — niechcący. Nie chciało mu się samo z siebie robić wielu rzeczy, na które ona akurat się upierała. Czuł się zaszczuty i szantażowany, a ona, że po co się z nią żenił — chciała przecież, on nie chciał, to wszystko było jakoś niechcący. Niechcący też nie wracał na noce. Inne kobiety po prostu mówiły, że jak on czegoś tam nie…, to one coś tam tak…, i robiło mu się żal, że przecież on nie chce, żeby one cośtam jednak tak…, i zostawał. Ale, żeby żonie było smutno, to też nie chciał, więc jakoś niechcący kłamał czy raczej nie mówił nic. Ona niechcący się dowiedziała i powiedziała, że jak nie da jej rozwodu, to ona się zabije. On oczywiście nie chciał, żeby się zabijała, bo to wszystko jakieś było groteskowe i niedorzeczne, więc chcąc nie chcąc, dał jej rozwód. Read More

15 gru

Franciszek Lime: Komin

Kominiarz siedzi na krześle.
Patrzy na palce córki.
Grube, popękane, niby na poły otwarte rany.
„Ropa uszła — powtarza w myślach — i nie wróci”.
Córka przyszywa guzik z czterema dziurkami.
Czarna nić, zamyka, zasklepia.
Z każdym ruchem skrzypi podłoga.
Z wąsa opadają kruszyny chleba.
W małej izbie gaszą światło.
Ojciec pociera córkę policzkiem.
Lico córki puchnie.
Córka nie powie już ani słowa.

15 gru

Franciszek Lime: Rower

Schodzi w dół.
Schodek po schodku.
Zapala papierosa.
Światło.
Strzepuje wapno z dłoni.
Moczy szmatkę w wiadrze stojącym w kącie, tynk leci ze ściany.
Wyciera rower.
Dokładnie.
Każdą szprychę z osobna.
Pluje drobinami tytoniu na pajęczynę w rogu piwnicy.
„Pod koniec tygodnia, zazwyczaj w sobotę — mówi mężczyzna
— żona pierze kawałek tkaniny”. Read More

15 gru

Nowe nazwiska. Julia Łukasiak: Pustorzeźba

Kamienice w tej okolicy upodobniły się.
Wszystkie ganki są wyłożone kocimi łbami.
Mieszkańcy poznają dom po mruczeniu,
Co prowadzi do niezliczonych pomyłek.

Drzwi otworzyła zdziecinniała sąsiadka.
Kazała mi usiąść na kanapie wyszywanej
Nićmi w kolorze włosów mojej mamy.
Według jej kalendarza dom był numer dalej. Read More

15 gru

Małgorzata Karolina Piekarska: Odrealnić realne

Odrealnić realne. Wystawa malarstwa i rysunku Magdy Dąbały

Gdy wiele lat temu pisałam pracę semestralną na temat kiczu, doszłam w niej do dwóch wniosków, które dla artystów i ludzi związanych ze sztuką wizualną są zapewne mało odkrywcze. Jednak dla całej reszty mogą nie być takie oczywiste. Po pierwsze, kicz jest obecny w sztuce, bo jest obecny w życiu, a po drugie, kicz jest… powtarzalnością. Ta moja semestralna praca powstała na historii sztuki na zajęciach z estetyki, a przypomniała mi się gdy zobaczyłam prace Magdy Dąbały. I niech ktoś broń Boże nie myśli, że uważam je za kicz. Właśnie wręcz przeciwnie. Te prace to pewna niepowtarzalność. Zresztą sama autorka powiedziała, że lubi różnorodność, różne punkty widzenia i różne opinie. A takie z pewnością będą towarzyszyć odbiorowi jej prac. Bo nic tu nie jest dane jako jedyne i pewne. Artystka lubi prowokować zarówno malarstwem jak i rysunkiem.
Read More