Genowefa Jakubowska-Fijałkowska: ***(Masz kaca)
* * *
masz kaca
nie przejmuj się
faceci na kacu
mają
niebieskie oczy
nawet jak nie mają
niebieskich
szybko szczytują
jak chcesz
wypij to
cholerne piwo
i miej jeszcze bardziej
niebieskie oczy
* * *
masz kaca
nie przejmuj się
faceci na kacu
mają
niebieskie oczy
nawet jak nie mają
niebieskich
szybko szczytują
jak chcesz
wypij to
cholerne piwo
i miej jeszcze bardziej
niebieskie oczy
Dzisiaj nie ma na to aury. Bo któraż z nas może pozwolić sobie na chodzenie z głową w chmurach, kiedy trzeba toczyć walkę o byt i nie dawać się kryzysowi. A jednak. Co to znaczy być poetką? Jak się pisze wiersze? Czy można to, na przykład, robić przy smażeniu naleśników? Poznajmy cztery piszące kobiety, które – jeśli nie mówią – to co najmniej myślą o sobie: jestem poetką.
Anna Piwkowska
Mówi, że jest poetką… chociaż normalnie pracuje, i to na dwóch etatach. Ciągle marzy jednak o tym, aby życie spędzać tylko na pisaniu, czytaniu i rozmowach o poezji. Twierdzi, że czasem to się udaje – jest wtedy szczęśliwa. Umawiamy się w kawiarni „Literackiej” w Warszawie, gdzie często spotyka się z innymi pisarkami. Read More
10 listopada 2008
Odwiedziłem w Domu Pogodnej Jesieni przy ulicy Hellów 92-letniego Juliana Kawalca.
– Masz tam coś? – pyta Julian.
– No pewnie – mówię i wyciągam manierkę z drogocennym płynem.
Julian konspiracyjnym szeptem przywołał najbliższego sąsiada, Marka – staruszka na wózku inwalidzkim, który pierwszy przechylił jednym haustem kieliszek, po czym sam to samo skwapliwie uczynił.
Córka też przyniosła w buteleczce nalewkę.
Oczywiście należało uważać na siostry.
Twarz Juliana jest gębusią siedemdziesięciolatka, bez zmarszczek. On sam słabo słyszy, ale dzisiaj ma jasny umysł (co nie jest regułą, bo czasami nie rozpoznaje odwiedzającej go córki), a nawet od czasu do czasu leżąc na łóżku, raczy nas na przegryzkę swoimi przemyśleniami:
Mówi na przykład: „Kochaj bliźniego swego jak siebie samego… Przecież gdybyśmy się stosowali tylko do tego jednego przykazania, całkiem by to wystarczyło – nie byłoby wojen, nie byłoby krzywd na świecie.
– Ale czy to możliwe do spełnienia? – zamyśla się sceptycznie. Read More
Jak gładka jest noc, popatrz: to ciemny futerał
dla altówki z Cremony, którą się zabiera
na koncerty ze skrytki bankowej i niesie
jak szklane jajo smoka w czarnoksięskim lesie,
pamiętając o wszelkich ryzykach: przeciągach,
atakach terrorystów, strzygach, zbójach, bombach. Read More
Tyle kamieni, by wierzyli święcie,
że wylądują w niebiańskim urzędzie,
przyniosą kwitek, wypełnią rubryczki,
dobędą z sejfu chrząstki i paliczki.
Tyle wysiłków, żeby uważali,
że po seansie ktoś światła zapali,
wyjdą, wyrzucą pognieciony bilet,
po czym spożyją mizerię i filet. Read More
Perspektywa się zwęża i łypie spomiędzy
rudawego stolika i oranżu krzesła,
wabi; ściąga niteczki i nie może przestać;
on – jest tylko paździerzem w niewidzialnej przędzy.
Okno. I wiatr za oknem. Otwiera szeroko,
kule światła się toczą ponad widnokręgiem,
a w nim coś się napręża jak gałąź, nim pęknie:
To mistral – chce powiedzieć. Lecz mówi: Sirocco.
Warszawa, 11.VI.2008
Oto temat dla sztuki (niech się Tukidydes
przed nim schowa, wraz z flotą, w skalistej zatoczce) –
płacz kochanków w hotelu. Brudnym, choć nie małym:
dziesięć pięter betonu, kubiki zaduchu,
które stały przez lata nad tą dziurą w ziemi.
Będzie tam centrum czegoś. Nowe i błyszczące. Read More