20 lip

Gdybym miał młotek. Z Mirosławem Tomaszewskim, autorem powieści Marynarka, rozmawia Krystyna Chwin

Zanim zostałeś pisarzem, jako inżynier byłeś autorem kilku patentów z zakresu budowy maszyn. Dzisiaj rozmawiamy o twojej nowej powieści Marynarka. Na okładce książki jest ciemna postać w tle, kogo przedstawia ta fotografia?
Nie wiem, to propozycja grafika. Poprzednia wersja wyglądała nieco inaczej. Dlatego chciałbym na początku naszej rozmowy zapowiedzieć przywrócenie pierwotnej wersji okładki, łącząc jednocześnie literaturę z moim poprzednim zawodem [wyjmuje z teczki młotek].

To nie jest młotek przez ciebie opatentowany?
Młotek nigdy nie został opatentowany, podobnie jak wybijak rymarski i podkładka, którą przyniosłem. Użyjemy tych narzędzi w finale dramatu, jakim jest także każda rozmowa.

Mam nadzieję, że nie potraktujesz naszej rozmowy jako dialogu kolejnego odcinka któregoś z seriali… Do jakich pisałeś?
Chciałem podstępnie uniknąć tego pytania (śmiech), bo to nie jest główny nurt mojej działalności. Zwykle, gdy pytano mnie o to, gdzie pracuję, mówiłem „w usługach dla ludności”, bo taką funkcję spełniają seriale. Byłem jednym z kilku scenarzystów, rozpisujących odcinki przygotowane przez głównego scenarzystę. Najdłużej pracowałem w Pierwszej miłości, około czterech lat. Napisałem tam około 160 odcinków. Dla Galerii 9 odcinków. Był jeszcze epizod w gatunku zwanym doc-soup, ale zrezygnowałem z tej pracy po pierwszym odcinku. To haniebny format, nad którego rozpanoszeniem się w telewizjach ubolewam. Grają w nim amatorzy. Piszący dla seriali powinni uważać. To zajęcie może na zawsze zarazić estetyką sformatowaną na masowego widza. Gdy zaczynałem tam pisać, byłem już „zaszczepiony”. Miałem na koncie dwie powieści i kilka sztuk. Sporo się jednak w pracy serialowej nauczyłem. Współpraca ze scenarzystami, a szczególnie z Dominikiem Gąsiorowskim, była pouczająca. Nieocenionym doświadczeniem była także możliwość usłyszenia z telewizora swojego dialogu w wykonaniu aktorów i sprawdzenia czy suspens się udał. Read More

30 mar

O Domu pod Lutnią i sprawach z powieścią związanych Z Kazimierzem Orłosiem rozmawia Maciej Krzemiński

W pańskim debiutanckim zbiorze opowiadań Między brzegami występował dziecięcy bohater i to z jego perspektywy była opisywana rzeczywistość. W najnowszej powieści Dom pod Lutnią również bardzo ważną postacią jest dziecko – dziesięcioletni Tomek, który odkrywa nieznaną sobie rzeczywistość mazurską. Czy według pana spojrzenie dziecka na świat dorosłych obnaża w bardziej przejmujący sposób mechanizmy rządzące relacjami międzyludzkimi?
Nie sądzę, aby spojrzenie oczami dziecka na świat dorosłych pozwalało „w bardziej przejmujący sposób” opisać ten świat. To często spotykana w prozie forma opisu rzeczywistości. Być może więcej tu można powiedzieć szczerze, unikając zarzutów naiw-
ności i uproszczeń. Dzieci, jak wiemy, nie owijają niczego w bawełnę.

Tematyka mazurska jest jednym z kilku stałych motywów pańskiej prozy (czasami też artykułów prasowych). Mazury po wojnie miały swój niepowtarzalny urok. Czy coś z tamtych realiów przetrwało do dzisiaj?
Niestety, nic. Mazurzy – autochtoni – emigrowali. Pozostały po nich luterańskie kościoły, dziś katolickie i małe cmentarze, najczęściej na skrajach lasów – opuszczone groby z nazwiskami z reguły polskimi, bo to przecież byli potomkowie osadników z XVI i XVII wieku, z Mazowsza i Kurpiowszczyzny. Pozostała oczywiście przyroda Pojezierza Mazurskiego – lasy, jeziora, rzeki. Ale obawiam się, że w procesie „zagospodarowywania” tych ziem zupełnie pomija się sprawę ochrony przyrody. Mazury są jedynym regionem w Polsce, który nie ma Parku Narodowego. Read More

27 sty

Cóż tam, panie, w polityce? Ukraińcy trzymają się mocno?!

czyli rozmowa o Ukrainie, Polakach, Środkowej Europie i sytuacji literatury z Jurijem Andruchowyczem – jednym z najbardziej znanym pisarzy ukraińskich, z którym rozmawiał Rafał Qr.

Czytając ostatnio pana książki zastanawiałem się, co bardziej mnie pociągało: czy rozważania o Europie czy newsy telewizyjne, które wyskakiwały jak z rękawa, szokując obrotem spraw politycznych na Ukrainie.
Dzisiaj jesteśmy narodem więźniów politycznych. U nas teraz siedzi nie tylko Julia Tymoszenko. Siedzi w więzieniu były minister spraw wewnętrznych, Jurij Łucenko i były minister obrony, Walerij Iwaszczenko. Jeszcze kilka osób poprosiło o azyl polityczny w Unii Europejskiej. To oczywiście koszmar, nie chce w to uwierzyć, ale to fakt.

Zemsta Janukowycza i rosyjskich oligarchów?
O tych drugich nic nie wiem. Zemsta Janukowycza – tak. Jest złośliwy i tchórzliwy, a to bardzo nieprzyjemna kombinacja.

Nawet Putin o dziwo zareagował, mówiąc, że nie rozumie tego wyroku…
Putin to stary urzędnik, tajniak; on wszystko dobrze rozumie. Kiedy mówi, że nie rozumie sprawy Tymoszenko, to znaczy, że żartuje. Read More

05 paź

Andrzej Wajda: Piłat i inni

Andrzej Wajda był gościem specjalnym pokazu swojego filmu Piłat i inni w ramach festiwalu Gorzkie Żale 2010, organizowanego przez Centrum Myśli Jana Pawła II. Film – nakręcony w 1972 roku na podstawie Mistrza i Małgorzaty Michaiła Bułhakowa – nie wzbudził w swoim czasie spodziewanego odzewu u publiczności i krytyki, choć oglądany i dzisiaj jeszcze stanowi świadectwo nowatorskiej koncepcji reżyserskiej.

Publikujemy zapis opowieści Andrzeja Wajda o kulisach powstania tego filmu.

Read More

03 lip

Historyk w świecie wydawców

Z prof. Jerzym W. Borejszą rozmawia Piotr Dobrołęcki

Swój bliski związek ze światem wydawniczym odziedziczył pan oczywiście po ojcu, Jerzym Borejszy, legendarnym twórcy największego w całej polskiej historii koncernu medialnego, czyli Spółdzielni Wydawniczo-Oświatowej Czytelnik. Często zresztą z powodu zbieżności imienia mylą pana z pańskim ojcem…
Czy odziedziczyłem trudno powiedzieć, ale wychowałem się wśród pisarzy i wydawców. A jeśli mowa o genach, to jakieś może mam po pradziadku Aronie Goldbergu, nauczycielu hebrajskiego i poecie. Zbór rękopisów jego poezji znajduje się w YIVO – instytucie naukowym w Nowym Jorku. A dziadkiem ze strony ojca był Abraham Goldberg, zmarły w 1933 roku redaktor najpoważniejszej w Europie w jego czasach gazety „Hajnt” („Dziś”) ukazującej się w języku jidysz. Warto zajrzeć do warszawskiej restauracji pod Samsonem, gdzie wisi kopia znanego obrazu, na którym zegarmistrz żydowski czyta „Hajnta”. Read More