20 sty

Natalia Górecka: Generał

Koniec świata rozpoczął się o 7:45 w poniedziałek rano. On wszytko lubił zaczynać od poniedziałku i koniecznie od rana. Takie miał już przyzwyczajenie. Co się ma udać, musi rozpocząć się w poniedziałek – zwykł mawiać do swych doradców.
Ta 7:45 pasowała mu jak ulał. W sam raz, nie za wcześnie, nie za późno. Będzie mógł się porządnie wyspać, a spać lubił jak mało co. Wciąż jednak będzie to ranek i nawet najwięksi maruderzy nie będą mogli zarzucić mu, że się ociągał. Tak, to perfekcyjny czas, lepszego wybrać nie sposób – mruczał do siebie zadowolony, przygładzając resztki włosów, które nijak nie chciały się ułożyć po popołudniowej drzemce. Odbywał ją każdego dnia o tej samej porze, w wielkim, ciemnym, przylegającym do jego sypialni gabinecie, gdzie miał w zwyczaju odbywać narady. Zamykał na klucz ciężkie, dębowe drzwi z pozłacaną klamką i zalegał zwinięty pod kocem na małym, wciśniętym w kąt szezlongu. Read More

20 sty

Jarosław Księżyk: Zaufanie Czyni Dobrobyt

Dwie ostre niczym brzytwa szable krzyżują się głowniami. Ostrza połyskują w zimnym blasku księżyca. Dłonie zaciśnięte na rękojeściach drżą, próbując powstrzymać nacisk przeciwnika. Następuje szybkie odejście od zwarcia. Zwinnymi, szermierskimi krokami przeciwnicy cofają się i zataczają koło, by znów uderzyć. Słychać brzęk żelaza, gdy ciosy jeden za drugim zatrzymują się na klindze przeciwnika. Atak, unik, parowanie. Walczący zataczają kolejny krąg i z teatralnym pietyzmem kontynuują spektakl. Opustoszała, osłonięta nocą łąka jest jego jedynym widzem. Read More

20 sty

Michał Szablewski: Podwórko

Na moim własnym, prywatnym, własnościowym podwórku dziesięcioro zbiegów, śmiertelnie niebezpiecznych zbirów, zabójców, szubrawców, gwałcicieli, no i jeden finansista. Karmiłem ich jak mogłem, doglądałem i przynosiłem wodę w baniakach. Odtwarzałem dla nich muzykę klasyczną i odczytywałem artykuły z prasy sportowej. Zauważałem jednak coraz bardziej postępującą dzikość ich obyczajów, której nie było w stanie załagodzić już nawet okazjonalnie rzucane im bezbronne cielę, które rozrywali na strzępy, w którego krwi się tarzali, którego domniemane imię wykrzykiwali. Wciąż bowiem usiłowali wdrapywać się po stromych, ceglanych ścianach, gubiąc przy okazji paznokcie i sowicie znacząc mury swoją krwią, tak jak psy znaczą moczem swe terytorium. Read More

20 sty

Michał Szablewski: Gdzieś tam

Gdzieś tam – za drzewami, była posiadłość Hendersona. Wszystkiego był dom, dwie szopy, stodoła, garaż, zbiornik na wodę i płotem wydzielona przestrzeń dla koni. Koni za dużo to już nie było. Najlepsze musiał sprzedać, gdy z miasta odeszli górnicy, wierni klienci prowadzonej przez niego restauracji. Syn jego, Franz, szwendał się potem ze smutną miną ze trzy, cztery tygodnie.
Panie, jak on uwielbiał ujarzmiać konie. Godzinami obstawiał barierki i wkręcał wzrok w najbardziej niepokorne ogiery. Pobudzony historyjkami z dzikiego zachodu wybierał te czarne, największe. Jak już sobie jakiegoś upatrzył, to nie było zmiłuj. Mielił lasso w łapach aż mu knykcie bielały. Błysk w tych jego ślepiach widziałem nawet tutaj – w zaroślach, gdzie spędzałem długie dni, lata i miesiące, obserwując Hendersonów. Read More

20 sty

Lajos Grendel: Dzwony Einsteina. Opowieść z Absurdystanu

przełożył Miłosz Waligórski

Spotkania z niedoścignionym Ja
Moja droga przez mękę rozpoczęła się w przededniu rewolucji. Narada naszego podziemnego ugrupowania, które składało się głównie ze studentów – mnie trzydziestodziewięcioletniego brano tam za starca – i zajmowało się powielaniem oraz kolportażem wydawnictw samizdatowych, właśnie dobiegła końca. Pierwszy wyszedł Viktor, a potem para narzeczonych: Robi i Mónika. Mieszkanie Dóry przypominało pole bitwy. Wieczorem otworzyliśmy szampana i świętowaliśmy prolog rewolucji. Już nikt się nie bał, wszyscy w euforycznym oczekiwaniu tylko odliczali minuty. Nie byłem zmęczony, raczej po prostu ogarnęło mnie lenistwo, więc położyłem się na łóżku. Mężczyźni w moim wieku lubią wylegiwać się przed telewizorem lub z gazetą. Spokojnie sobie barłożą, ponieważ nauczyli się, że ważne rzeczy i tak mogą poczekać. Read More

18 sty

Miłosz Waligórski: PS

pamięci Zygmunta Haupta

Na niebie jaskółki i słońce płynęły na zachód, tam gdzie już gęstniały chmury. Pod taką wróżbą mierzyć wzrokiem na wschód, to jakby bez powiek obserwować przeszłość, sięgać na oślep za stopioną kliszę. Ale nie zmrużyłam oczu, nie zaćmiłam się. Piękna dziewięćdziesięcioletnia stałam w oknie – na parapecie zadzierały nosa moje lwipyszczki – i odważnie patrzyłam pod prąd zdarzeń, do cofniętych krajów.
– Ptaki znad Itaki – zrymowało mi się niespodziewanie i to było jak tąpnięcie. Tak, po żeńsku, rymował stary Saulius. Bezwiednie oddając się we władanie pogody, zstąpiłam w najgłębsze pokłady niepamięci. Oto wiatr – mimo stycznia ciepły i ożywczy, wprost uzdrawiający – razem z jaskółkami i słońcem przywiewał na myśl pierwsze wiosny mojego długiego życia, przejmował wczesną radością i wczesnymi smutkami. Read More

15 lip

Marek Ławrynowicz: Święta wojna (fragment powieści)

Jesienią rozpoczął się nowy pobór. Mój szef jako zastępca dowódcy batalionu d/s politycznych miał obowiązek odbyć rozmowę z każdym ze świeżo umundurowanych nieszczęśników i sporządzić z niej stosowny wyciąg, ale z zasady nie zadawał się z masami, więc padło na mnie. Siadali przede mną na krzesełku i opowiadali o swoim życiu. Miałem wyłowić karanych, narkomanów oraz osobników o odmiennej orientacji seksualnej. Skazanych było kilkunastu, a narkomanów, którzy się do tego przyznali dziewięciu, innej orientacji nie stwierdziłem. Karani i niekarani wyglądali identycznie, mieli tak samo wygolone czaszki, ten sam nieco wystraszony wzrok, nawet podobnie kręcili się na krzesełku ustawionym po drugiej stronie biurka. Tylko jeden się wyróżnił. Był to chudy, nieśmiały chłopak, który podczas rozmowy ani razu się nie uśmiechnął. Oczywiście poborowi nie mieli żadnych powodów do radości, ale w Jacku Bałuckim, bo tak się ów żołnierz nazywał, było coś szczególnego, choć jego ankieta na to nie wskazywała: niekarany, nie ćpa, niczym się nie wyróżnia. Po kilku dniach wezwałem go na kolejną rozmowę i sprawa się wyjaśniła. Read More