Piotr Milewski: Dziennik tokijski
28 lipca
W dzisiejszy lipcowy wieczór najgłośniejszy i najjaskrawszy zwykle kwartał miasta – Kabuki-chō – był cichszy niż jeszcze rok temu. Wtedy, podczas piętnastominutowego spaceru zaczepiło mnie czterech naganiaczy, proponując mi zniżki w lokalach oferujących usługi erotyczne, a dziś znalazł się tylko jeden i tak mało namolny, że gdy spostrzegłem, że do mnie woła, biegł już w drugą stronę. Jego koledzy też zdawali się poddawać zrządzeniom losu. Głową muru nie przebijesz – mówiły ich nieruchome twarze. Świateł też było mniej, i energii, sprośnych żartów i wybuchów śmiechu. Wiele zakazanych przybytków zastąpiły bary, restauracje i salony pachinko. Uliczki spowszedniały, kręciło się tu więcej zagranicznych turystów niż spragnionych przygód. Kryzys zbierał swe żniwo. Read More