15 lip

Natalia Wojciechowska: Facelit

„Nowe wiersze sławnych poetów” – na tej stronie na Facebooku co jakiś czas pojawiają się świeże wiersze prosto spod pióra Wisławy Szymborskiej, Bolesława Leśmiana czy Mikołaja Sępa Szarzyńskiego. Wiersze dotyczą spraw codziennych, bliskich każdemu z 20 tysięcy czytelników strony: skrzynki mailowej, drugiej linii metra, spędzania godzin na przewijaniu newsfeedu.
Łukasz Najder, redaktor Wydawnictwa Czarne codziennie dla ponad czterech tysięcy czytających jego profil osób zamieszcza dialogi spod sklepów i z tramwajów środkowej Polski. Pisze też o niebezpieczeństwach małżeństwa i co jakiś czas podejmuje refleksję na tematy zupełnie niezwiązane z tym, w jakiej fazie kapitalizmu obecnie żyjemy. Wszystko okrasza cytatami z aktualnych lektur. Read More

28 wrz

Piotr Wojdat: W gęstej dżungli groove’u, czyli subiektywny przewodnik po twórczości Jamesa Browna

1.

Rozpocznijmy od spojrzenia na równoległe drogi, którymi w ostatnim pięćdziesięcioleciu podążają czasem sztuki plastyczne i muzyka.

Abstrakcyjny ekspresjonizm Willema de Kooninga czy Jackosona Pollocka z powodzeniem zestawić możemy z kompozycjami Johna Cage’a lub Mortona Feldmana z lat 50. Malarstwo i muzykę łączy wówczas podobna filozofia procesu twórczego: opartego na spontaniczności, przypadkowości, dominacji nieprzewidywalnego rozwoju wypadków. Pollock i Cage skłonni byli poddać akt twórczy władzy koincydencji – szkicując tylko ogólne ramy procesów generujących działania, pozostawiali ich ostateczny rezultat domenie przypadku (w wypadku muzyki dominował on zarówno na etapie kompozycji, jak też na etapie wykonania): kiedy Cage rzuca kośćmi (Music of Changes, 1951) lub tasuje karty (Theatre Piece, 1960), wykonuje de facto ten sam gest, co Pollock, który obchodzi dookoła ułożone na podłodze płótno, chlapiąc na oślep pędzlem – scena, jaką znamy ze znakomitych fotografii Hansa Namutha, który uchwycił ten, jak to później określono, „rytualny taniec” Pollocka. Jednocześnie obaj, tak Pollcok, jak Cage, pozostawiają w dziele swój wyraźny ślad – każda postać ekspresjonizmu czy artystycznego eksperymentu musi wszak zachować silne piętno twórczej indywidualności.

Odpowiedzią na praktyki de Kooninga czy Pollocka są prace Barnetta Newmana i Ada Reinhardta – zaawansowane uproszczenie kompozycji oraz maksymalna redukcja ekspresji wiążą się w nich z odsunięciem w cień podmiotowości twórcy: prace wydają się anonimowe, odpersonalizowane. Także Frank Stella i Kenneth Noland przeciwstawiają nieokiełznanemu indywidualizmowi abstrakcyjnego ekspresjonizmu zdyscyplinowaną, stabilną, przewidywalną, a przy tym prostą i niezwykle bezpośrednio przemawiającą do odbiorcy konstrukcję stworzoną z podstawowych figur geometrycznych o nasyconych, jednoznacznych kolorach. Dodajmy jeszcze do tego niezwykłą wręcz precyzję wykonania i – potęgujący wrażenie impersonalizmu i odrzucenia indywidualnej ekspresji – automatyzm w wielokrotnym, momentami wręcz obsesyjnym, powtarzaniu tych samych motywów kompozycyjnych, jak w kolejnych pracach Stelli: Gran Cairo (1962), Hyena Stomp (1962) oraz Color Maze (1966); czy Nolanda: Beginning (1958), Inside (1958), And Half (1959). Read More

14 wrz

Bartosz Swoboda: Bogactwo minimalizmu – Agnes Martin i Arvo Pärt

1. 

Rozpocznijmy od spojrzenia na równoległe drogi, którymi w ostatnim pięćdziesięcioleciu podążają czasem sztuki plastyczne i muzyka.

Abstrakcyjny ekspresjonizm Willema de Kooninga czy Jackosona Pollocka z powodzeniem zestawić możemy z kompozycjami Johna Cage’a lub Mortona Feldmana z lat 50. Malarstwo i muzykę łączy wówczas podobna filozofia procesu twórczego: opartego na spontaniczności, przypadkowości, dominacji nieprzewidywalnego rozwoju wypadków. Pollock i Cage skłonni byli poddać akt twórczy władzy koincydencji – szkicując tylko ogólne ramy procesów generujących działania, pozostawiali ich ostateczny rezultat domenie przypadku (w wypadku muzyki dominował on zarówno na etapie kompozycji, jak też na etapie wykonania): kiedy Cage rzuca kośćmi (Music of Changes, 1951) lub tasuje karty (Theatre Piece, 1960), wykonuje de facto ten sam gest, co Pollock, który obchodzi dookoła ułożone na podłodze płótno, chlapiąc na oślep pędzlem – scena, jaką znamy ze znakomitych fotografii Hansa Namutha, który uchwycił ten, jak to później określono, „rytualny taniec” Pollocka. Jednocześnie obaj, tak Pollcok, jak Cage, pozostawiają w dziele swój wyraźny ślad – każda postać ekspresjonizmu czy artystycznego eksperymentu musi wszak zachować silne piętno twórczej indywidualności.

Read More

15 wrz

Namalowane filmy

Animować można na wiele ekstremalnie różnych sposobów. Z kamerą i bez kamery; na taśmie i bez taśmy; poklatkowo i cyfrowo. Pomińmy techniki, które stosuje się przy wielkich, wysokobudżetowych produkcjach i skupmy się na tym, co trochę dziwne, unikalne, by nie powiedzieć ekscentryczne. Read More

15 wrz

W LABORATORIUM ANIMATORA

Basia Szewczyk (absolwentka Animacji w PWSFiT w Łodzi. Autorka filmów animowanych: min. „Na sznurkach”, „Dwa kolory”, „Czarownica Magdalena” – za który dostała drugą nagrodę na festiwalu Wydry 2006 w Gdańsku), jedna z animatorek prowadzących zajęcia podczas warsztatów animuj! Warszawę) odkrywa przed Cyplistami niektóre tajniki filmowego warsztatu Read More

15 wrz

Dorota Suwalska: animacjAlternatywnie

Ponieważ ostatni Cypel poświęciliśmy animacji kultury, ten, dla odmiany, będzie o animacji… filmowej.
Z okazji 60-lecia polskiej animacji w Cyplu o filmie animowanym – alternatywnie. Nie będzie więc życiorysów najsłynniejszych polskich reżyserów, ani przeglądowych artykułów na temat historii animacji w Polsce. Wystarczająco dużo było o tym ostatnimi czasy w prasie. Zamiast tego zajrzymy do Laboratorium Animatora, w którym Basia Szewczyk udzieli rad animatorom amatorom; przedstawimy kilka unikalnych technik; podamy „przepis” na film bez kamery i „zrecenzujemy” film, który nie dość, że nie był prezentowany na żadnym z organizowanych z okazji Jubileuszu pokazów, to na dodatek najpewniej nikt już go nie zobaczy, ponieważ film ten, de facto, od dawna nie istnieje. Read More

20 gru

Adriana Winiarek: Pomarańczowa Alternatywa

Dawno, dawno temu, w najweselszym baraku socjalistycznego obozu, żyły sobie krasnoludki. Nikomu krzywdy nie czyniły, pomagały ludziom zrozumieć, w jak absurdalnej rzeczywistości żyją i sprawiały, że szara rzeczywistość na chwilę zmieniała kolor na pomarańczowy.
To jednak przeszkadzało złym siłom, które próbowały wyłapać wszystkie krasnoludki. Mimo to pomarańczowe poczucie humoru przetrwało do dzisiaj i ma się dobrze, no… może nie najgorzej. Read More