15 gru

Jerzy Górzański: Waldi

Moja matka (już nieżyjąca) surowo przestrzegała:
– Żadne jedzenie nie może się zmarnować.
Po chwili jednak, przyglądając mi się w napięciu (powoli traciła wzrok), dodawała bardziej kategorycznie:
– Człowiek może się trochę zmarnować, jedzenie nigdy.
To była porządna kobieta.
Złość do świata – tego tutejszego – wziąłem od niej.

*

Waldi Kacprzyk, po przebytym zawale, opowiadał mi, że wściekał się na świat. Nie miał cierpliwości do choroby, która go dopadła. A z tą chorobą trzeba się nauczyć żyć. Wiem coś o tym. Ta choroba wymaga wyrzeczeń. Co nie przeszkadza (mnie także) wściekać się na świat.

*

Waldi:
– Chętnie bym coś napisał w innym świecie.
Waldi, autor „Kwakina”, jedynego opowiadania wydrukowanego za życia, w piśmie „Nowy Wyraz”. Chociaż pisał jakieś opowiadania w tym świecie (pisał i nie pisał).
Kwakin to negatywny bohater książki Arkadija Gajdara (1904-1941) pt. „Timur i jego drużyna” (1940). W „Przewodniku po współczesnej literaturze rosyjskiej1917-1996”pisze Tadeusz Klimowicz, że Gajdar „jako dowódca oddziału CZON-u [czyli Jednostki Specjalnego Przeznaczenia, podczas wojny domowej 1919-1925] wyróżniał się szczególnym okrucieństwem”.
Powieść Gajdara została sfilmowana. Waldi w Kwidzynie (ja na warszawskiej Pradze) oglądaliśmy po wojnie, na ekranie, zmagania sowieckiego i szlachetnego Timura z sowiecką czarną owcą Kwakinem w warunkach wojennych (chodziło o wojnę z Finlandią). Będąc, ma się rozumieć, po stronie Kwakina. Książka i film miały kształtować charaktery małych bolszewików. Nas interesowało tylko to, że ich zabawy na strychu niosły z sobą posmak przygody.

*

Kiedy spytałem Waldiego dwa tygodnie przed jego nagłą śmiercią, tutejszą, nie tak dawną, czy nad czymś pracuje, odparł:
– Przecież już mówiłem.

*

Co chciał przez to powiedzieć?
Liczył na moją pamięć?
Bo te słowa: „Chętnie bym coś napisał w innym świecie” wypowiedział pięć lat wcześniej.
A może w ogóle ich nie wypowiedział?
Może mu tę kwestię przypisałem, żeby ją powiązać z jego śmiercią.
W końcu ta kwestia: „Przecież już mówiłem” jest bardziej prawdopodobna, bardziej sprawdzalna.
„Przecież już mówiłem” brzmi niemal jak „Przecież już napisałem”, ale w tej różnicy niewielkiej mieści się spełnienie i niespełnienie, czas zmarnowany i czas odzyskany, wielkie nadzieje i wielkie zawody, i to bolesne, raptowne (jakby dokądś zmierzające) znikanie wszystkich światów wraz z gwiazdami, flaszkami wódki i zapachem bejcy.

*

Na wizytówce, którą mi podarował przed laty, widnieją słowa w języku niemieckim (często przebywał i pracował w Berlinie): POLSTERER – RESTAURATOR von ANTIKMŐBELN, był bardzo dobry w tym, co Niemcy nazywają handarbeit, czyli po naszemu: ręczna robota.