15 lip

Mirosław Bańko: Lewa, prawa

Zwrot „Nie wie lewica, co czyni prawica” służy dziś zwykle do spuentowania sytuacji, w której ta sama instytucja wydaje sprzeczne decyzje lub niezgodne opinie. Pochodzi jednak z Ewangelii św. Mateusza, który obrazowo pokazał, jak trzeba dawać jałmużnę ubogim: nie na pokaz, jak czynią niektórzy, tylko skromnie i po cichu, tak żeby lewa ręka nie wiedziała, co czyni prawa.
Porządek „lewica – prawica” w sytuacji opisanej w Biblii jest zrozumiały: ludzie są przeważnie praworęczni, więc często prawica coś robi, a lewica tylko statystuje i albo wie, albo nawet nie wie, co się dzieje. Biblijny rodowód przytoczonego zwrotu jest jednak dziś mało znany, dlatego równie dobrze można go spotkać w porządku odwróconym: „Nie wie prawica, co czyni lewica”. Read More

20 gru

Piotr Wojciechowski: Niebo pełne demonów

Jan zakochał się od pierwszego wejrzenia. Prawdę mówiąc, był wtedy jeszcze Jasiem, w najlepszym wypadku Jankiem. Jako kilkunastoletni bosy analfabeta zdobył pracę przy rozbiórce cerkwi na placu Saskim. Wstawał przed piątą rano, aby dojść pieszo do Falenicy, wsiąść tam w pociąg i rano być w Warszawie. Wracał późno, matka stawiała przed nim zupę czy kartofle, szedł spać, aby następnego ranka z pajdą chleba zawiniętą w szmatkę drałować na kolej. Któregoś wieczoru wracając, nie wszedł do obejścia przez furtkę. Przelazł płot i wspiął się po drabce na stryszek nad oborą. Schował tam swoją miłość, a dopiero potem wsunął się do kuchni.
Miłość to było to, co ukradł w rozbieranej cerkwi. Zakochał się w pięknej twarzy, w zamyślonych oczach, w królewskiej purpurze sukni. Zakochał się w ikonie Matki Bożej. Read More

20 gru

Mirosław Bańko: Bohater naszych czasów

“Od przybytku głowa nie boli” – mówi przysłowie. Klientów hipermarketów może jednak rozboleć, bo skoro na przykład chipsy występują w czterdziestu gatunkach, to które wybrać?
Jest niedziela, Dzień Pański. Stoimy w hipermarkecie w Alei Chipsów (przed jej rozmiarem musi ustąpić nawet ortografia) i myślimy, którą by tu paczkę włożyć do wózka. Myślimy i myślimy, a góry chipsów piętrzą się nad nami jak Himalaje. Czas płynie, pot leje się nam po plecach, w końcu – jak Miś o Bardzo Małym Rozumku („Co wolisz, miód czy marmoladę do chleba?”) – wrzucamy wszystkie czterdzieści torebek do wózka i jedziemy triumfalnie do kasy. Teraz jeszcze szybka decyzja, którą spośród czterdziestu kart kredytowych wyjąć, i już po wszystkim, możemy wracać do domu. Mamy spokój aż do następnych zakupów. Read More

22 paź

Karol Maliszewski: Świadectwo języka

Ze snów i przypomnień

Aż podskoczyłem na krześle, dźgnięty jakąś niestosownością – ale co właściwie zaszło, uświadomiłem sobie po paru sekundach. Przyznam, że już obojętnieję na nagminne łamanie zasad używania imiesłowu przysłówkowego, lecz tym razem musiało to być coś wyjątkowego. Zwróciłem oczy w stronę ekranu. Zapomniałem wcześniej wyłączyć telewizor, więc z dobrodziejstwem ruchomego inwentarza szła ku mnie fala trywialności.
Właśnie nadawano jakiś program religijny. Wypowiadający się człowiek wydał mi się całkiem sympatycznym przykładem szczerego nawiedzenia. To było nawet wzruszające. Sam chciałbym tak jak on dostąpić łaski i wtajemniczenia. Nagle ten zgrzyt. I już niesmak, poczucie jeszcze większej pustki. Zimne światło ironii. Sakralna wzniosłość rozbita w pył i proch przez językowe niechlujstwo. „Sikając w kiblu, Pan Bóg mi powiedział”. Dziwię się, że redaktorzy programu nie zatuszowali tego błędu. Wiem, miała być naturalność, szczerość, prostota. Read More

22 paź

Piotr Wojciechowski:Bezsenność w domu doktora

Wojciech Kamiński wrócił na swoje gazdowanie z Wielkiej Wojny w 1917 roku, został wójtem w Szaflarach w roku 1927, mógł więc spotkać się z Zofią Stryjeńską, która w tym czasie wiele czasu spędzała w Zakopanem i na Podhalu. Okrzyknięta przez krytyków największą malarką Polski, młodsza od niego o dwa lata była piękna niepokojącą, zaczepną urodą. Miała wielkie poczucie humoru, błyskotliwą inteligencję. Ubierała się oryginalnie, kochała mocne kolory. A mimo to, to raczej ona zwróciła na niego uwagę– na niewysokiego, pewnego siebie i mocnego gazdę noszącego godnie góralski strój. Interesowała się przecież kostiumem, folklorem, mężczyznami. On jej nigdy chyba nie zauważył. To był inny świat –goście, panowie i panie, inny świat, obok góralskiego. Obok, może i niżej trochę. On był na wskroś rodzinny, w 1914 roku ożenił się z szesnastoletnią sierotą z Białego Dunajca, Ludwiką – i zaraz go wzięli na front. Read More

22 paź

Mirosław Bańko: Podzielić góry

Oto Śnieżka (Schneekoppe) na futurystycznej austriackiej widokówce z początku XX wieku. Drogą, którą zwykle wchodzą na szczyt polscy turyści, sunie sznur samochodów, za każdym unosi się chmurka białego dymu. Nad szczytem krążą sterowce i mechaniczne ptaki, podobne do dzisiejszych lotni. Policjant unoszący się na jednej z nich trzyma w dłoniach – jak sęp zdobycz – jakiegoś nieszczęśnika, może niefortunnego turystę, który się przeliczył z siłami, a może przemytnika (Ordnung muss sein). Komu nie wystarcza samochód ani sterowiec, żeby się tutaj dostać, może przyjechać pociągiem: kolej relacji Petersburg – Paryż zatrzymuje się pod samą Śnieżką na podziemnym peronie. Read More

22 paź

Jerzy Górzański: Pomiędzy łóżkiem z biurkiem

Ktoś kiedyś zauważył, że pisarskie pomysły często umierają w drodze pomiędzy łóżkiem a biurkiem. Chodziło mu o to, że pewne działania twórcze, a może tylko ambitne zamiary, dziś nazywane projektami, zwykle kończą się na… pomyśle.
Dodajmy dla porządku: dawniej projektować można było, dajmy na to, taką Trasę W-Z. W czasach dyktatury proletariatu – ten proletariat dziś można jedynie oglądać w muzeum na plakatach i na obrazach socrealistycznych – pisarz, powiedzmy: młody, nie projektował, tylko miał pomysł albo nie miał. Jak nie miał pomysłu na fabułę, to prawie zawsze miał pomysł na wódkę, z obowiązkową zakąską. Read More