20 gru

Bartosz Libuda: Jazda na oklep

Chiński mur idę wzdłuż chińskiego muru jest największą budowlą świata widoczną z kosmosu
35 lat za drugie tyle będę po zabiegu na prostatę i doktor przepisze mi leki na miażdżycę ona musi być jeszcze studentką pewnie dobrze się bawi na imprezach w akademiku gdzieś tam w kosmosie leci wielki meteoryt wyobraźmy sobie ma chyba zielone oczy i jest blada trudno powiedzieć czy ładna ale rusza się z wdziękiem gdyby ten meteoryt uderzył w ziemię przeżylibyśmy tylko ona i ja ciekawe czy ma chłopaka
jutro Anna pozwoli mi się zobaczyć z synem Robert ma już sześć lat kiedy spotkaliśmy się pierwszy raz po 953 dniach mówił do mnie pan mój syn powinienem zabrać go na gokarty on to chyba lubi jest duży jak na swój wiek ciekawe z kim Anna teraz sypia ja z nikim od ponad czterech lat mam wizytę u dentysty ta lekarka ma ładne piersi byle tylko Robert dobrze się bawił byłem trzy razy w burdelu później robiłem testy zakochałem się w dziwce to było śmieszne jak ona to rozgrywała bo chciała mieć klienta chiński mur widać go z kosmosu ja idę po jednej stronie a ona idzie po drugiej znowu się spóźnię do pracy rano ważę chyba z tonę leżę przywalony do łóżka jak wieloryb śniadanie na desce muszę znowu pozmywać
wieczorem zawsze wychodzę z domu samotność po zmroku jest nie do wytrzymania chodzę do supermarketów popatrzeć na kasjerki chciałbym ją jeszcze spotkać to było w tej ciastkarni ona chyba się tam uczyła zobaczyliśmy się przez okno wszedłem i zamówiłem kawę usiadłem kilka stolików dalej ona spojrzała na mnie raz jeszcze jak szła się wysikać wracam do domu bardzo późno lepiej czuję się nad morzem otwarta przestrzeń uspokaja lubię kiedy szumi albo zdejmuję buty i brodzę
w biurze gadają tylko o ciuchach i bachorach źle mi chciałbym wyjechać najgorzej że nie można przed tym uciec ten ołów w środku Lemski znów usiłował mnie namówić do głosowania na liberałów w dupie mam te ich wybory obywatelski obowiązek żadne państwo nie jest w stanie zagwarantować mi szczęśliwego poranka plakaty na ulicach gapią się na mnie jak psy jamniki i buldogi kto nie pracuje niech nie je muszę pracować wtedy czas płynie szybciej co to jest ile trwa jedna sekunda moja sekunda i sekunda Lemskiego to ta sama sekunda czy dwie różne sekundy ona jest chyba teraz na uczelni jej czas i mój czas
powinienem oddać sprawozdanie za dwa dni pójdę dzisiaj pod uniwersytet może ją zobaczę to takie trudne przemówić do drugiego człowieka co mam jej powiedzieć o czym byśmy rozmawiali o czym ludzie w ogóle rozmawiają o czym ja z Anną nie pamiętam telefon zadzwonił rano Anna ten jej głos podszyty lodem Robert jest chory może za tydzień to dziwne wiedzieć że ktoś tak bardzo cię nienawidzi co ona mu o mnie opowiada są chwile że mam ochotę się poddać
kupiłem małe drewniane szachy chciałbym nauczyć go grać jest ciepło włóczyłem się po ulicach po parku rodziny z dziećmi nieprzespane noce płacz cała ta nadzieja kim będzie poszedłem pod uniwersytet w zeszłym tygodniu mniej więcej o tej porze skończyła idę za nią jej plecy płyną są takie smukłe jest wysoka chodzi w płaskich butach zatrzymała się przed wystawą z kieckami ma skórzaną torbę na długim pasku czeka na coś albo na kogoś nie można zaczepiać ludzi na ulicy wątpię by mnie pamiętała to przyjemne tak się donikąd się nie spieszyć pocą mi się ręce Anna ma piękne dłonie właściwie to zakochałem się w tych dłoniach o długich smukłych palcach zmarnowałeś mi najlepsze lata mam w dupie zwykłe życie chcę po prostu żeby mi było wygodnie weszła do spożywczego
a gdyby tak pójść mimo wszystko domofon
– dzień dobry tu Kamil czy jest Robert.
Głupie pytanie jakbym pytał o kolegę z podwórka
– mówiłam ci że jest chory
Anna syczy.
– mam szachy mógłbym z nim pograć jeśli mnie wpuścisz
– Robert śpi on ma dość dodatkowych zajęć
– mam prawo widywać się z synem
– to prawda w takim razie idź do sądu
– wpuść proszę.
Skomlę.
– przyjdź jutro około południa.
Ona doskonale wie że wtedy jestem w pracy
– w sobotę zabrałbym go na kilka godzin
– dobrze ale po jedenastej w weekendy jemy razem śniadanie
– dzień dobry. – powiedziałem na schodach sąsiadowi chciałem go zatrzymać pogadać na klatce cuchnie jestem głodny wróciłem do kawalerskich zwyczajów kuchennych to bardzo praktyczne nalewam wodę do garnka solę wrzucam dwie parówki do wrzącej dodaję makaron i jajko gotuję to wszystko razem stawiam czajnik elektryczny wsypuję do kubka dwie duże łyżki barszczu w proszku zalewam wrzątkiem odlewam makaron, parówki, jajko kroję na 4 wrzucam z powrotem do garnka i zalewam całość barszczem jem z garnka w kuchni zapijam wodą czasem dokupuję kapustę kiszoną na surówkę
ona mieszka na peryferiach pojechałem za nią autobusem był tłok ma brata niedorozwiniętego umysłowo duży chłopak dorosły chodził z nią pod rękę rozmawiali minęli mnie udawałem że nie patrzę jestem idiotą to takie skomplikowane nawet przez chiński mur można było się usłyszeć przerzucić kamień z listem
powiedziałem w biurze że mam spotkanie o 12 to prawda spotkanie z moim sześcioletnim synem Anna będzie zaskoczona wziąłem z domu szachy usiądziemy w parku niedowierzanie w jej oczach
– powinieneś zadzwonić on nie jest gotowy
– jest ciepło
Chłopiec o dużych oczach powiedział do mnie pan.
– ojciec zabierze cię dzisiaj na kilka godzin
To jej najwyraźniej pasuje inaczej spytałaby go czy chce ze mną iść a on powiedziałby że nie ojciec jest dla niego pustym słowem
– on sam potrafi się ubrać tylko pilnuj żeby się nie zgrzał jest wiatr o szóstej ma fortepian powinien zjeść obiad.
Wziąłem go za rękę park
co będziemy robić?
– zagramy w szachy
– a co to są szachy? to nudne
– w takim razie zagramy w kapsle
– co to są kapsle
Zmiana planów poszliśmy na plażę kupiłem dwie pepsi dałem mu łyka
– tylko nie mów mamie
Na pewno powie.
– musimy zrobić tor popatrz usypiemy bandy trzeba zrobić przeszkody tutaj popraw
– mama mi nie pozwala w tych spodniach klękać bo się niszczą
– trudno jakoś to jej wytłumaczymy zrobimy start to jest twój kapsel a to mój tam jest meta widzisz każdy pstryka po dwa razy jak kapsel wyleci za bandę to wracasz na poprzednie miejsce. Słabo grałem w kapsle chyba nigdy nie wygrałem wyścigu kapsle miały swoje imiona to były imiona kolarzy Szurkowski Szozda albo samochodów ferrari bmw toyota lamborgini ja miałem lamborgini
– ty byłeś moim tatą?
Celne pytanie.
– cały czas jestem twoim tatą uważaj masz przeszkodę pstryknij od dołu mocno
– fajnie się gra w te kapsle nigdy w to nie grałem
– uczysz się grać na fortepianie?
– mama chce żebym się uczył
– zobaczysz jak już będziesz trochę umiał to ci się spodoba ja chciałbym umieć grać na fortepianie
– dlaczego nie mieszkasz z nami
– mama chce mieszkać z innym panem rozwiedliśmy się może teraz będziemy się częściej spotykać
– nie wiem bo my wyjeżdżamy mama ostatnio powiedziała
– dokąd wyjeżdżacie
– nie wiem
– spróbujmy dokopać się do wody ulepimy zamek z mokrego piasku taki z fosą
– a co to jest fosa
ona rzadko chodzi gdzieś po zajęciach najczęściej wraca do domu musi iść z bratem na spacer ona ma w oczach strach i oczekiwanie jakby żyła w inkubatorze znam to człowiekowi wydaje się, że życie jeszcze się nie rozpoczęło jesteśmy w strudze czasu jak kwiat w donicy i czekamy żeby ktoś zasadził nas w swoim ogrodzie ona właśnie tak czeka i ja tak czekam muszę coś zrobić przebić głową chiński mur chciałem kupić kwiaty ale nie wiem jakim słowem przemówić dziś znów pojechałem za nią autobusem widziała mnie szedłem za nią patrzyłem z daleka jak wyszła z bratem pod rękę na ulice rozejrzała się stałem po drugiej stronie w sklepie widziałem ją przez szybę ona nie wygląda na nieszczęśliwą uśmiecha się i śmieje ten strach i oczekiwanie to tylko wtedy kiedy mnie widzi może mu o mnie opowiada
Lemski zaprosił mnie na mecz liga mistrzów on mieszka sam w mieszkaniu ojca jego matka umarła ojciec gdzieś się zawieruszył u Lemskiego w kuchni leży na stole babska gazeta z przed dwudziestu lat jego matka zbierała wazony i wszędzie na szafach jest pełno zakurzonych wazonów Lemski żyje z różnymi kobietami w jednym pokoju a w pozostałych trzech jest zamknięte życie jego rodziców sukienki garnitury płyty książki na ścianach w ramkach stare zdjęcia zakurzone pełno pajęczyn okna nie otwierane od lat
na mecze do Lemskiego przychodzi ze dwudziestu facetów
– skoś go skoś zabij go zabij
pełno wódy i piwa sikanie po ścianach dokoła muszli czasem są jakieś kobiety to się je zabiera do tych pokojów z zamkniętym życiem rodziców Lemskiego na zawalone gratami kanapy albo na stojąco szybko dyskusje polityczne bo Lemski jest w partii i jego kumple też choć nie w tej samej – dekomunizacje trzeba było zrobić dwadzieścia lat temu przestań mi tu pierdolić te swoje dykteryjki potraficie tylko babrać się w przeszłości
– a wy co jebani liberałowie chętnie zrobicie laskę Kwachowi żeby tylko mieć wspólny rząd i chuj was obchodzi że wasi starzy przez nich stali w kolejkach w najlepszym wypadku albo obrywali pałą a stary Michała siedział w kiciu na odwróconym krześle i nawet nie dali mu się wyszczać
– gówno tam polej więcej durniu i nie drzyjcie ryjów bo jest mecz
– gospodarka się rozwija i to jest może wasza zasługa wy trzymajcie się z daleka od gospodarki już pokazaliście jak trzeba robić inwestycje w Warszawie Piskor też pokazał
– wolę już jak kradną ale coś robią
– czy ktoś wie ile jest przyszliśmy tu na mecz czy żeby się kłócić jak są dupy to przynajmniej co innego nam w głowie
– Lemski ma komunię w rodzinie i był u spowiedzi dupy dopiero na finał za dwa tygodnie poznałem ją właśnie u Lemskiego wiedziała ze tam będę i zadzwoniła spytała czy bym po meczu do niej nie przyjechał ona mieszka z matką i dwuletnią córeczką stara zajmuje dwa duże pokoje a one mieszkają w małym powiedziałem że będę
ma niecałe trzydzieści lat dobrze się trzyma pracuje w szpitalu dużo dyżurów a jak siedzi na noc w domu to czasem dzwoni do któregoś z kumpli Lemskiego do mnie nigdy nie dzwoniła ale wiem po co się do niej chodzi kupiłem wino to jest dostojna szwabska kamienica szerokie schody skrzypią
– nie dzwoń nie pukaj tylko wejdź jest otwarte matka i mała śpią
wielkie drewniane drzwi judasz z bielmem na oku duży korytarz walają się zabawki kot wyłazi z kuchni czmychnął matka przysypia na krześle tęga kobieta ślina jej spływa z kącika ust telewizor włączony gada głośno idę dalej korytarzem drugi kot przygląda mi się z kaloryfera po lewej łazienka po prawej pokój drzwi uchylone
– wejdź proszę
ona siedzi na kanapie czyta książkę przy nocnej lampce zasunięte żaluzje dziecko śpi w łóżeczku na stoliczku przygotowane kieliszki korkociąg widać każdy przychodzi tu z winem nie jestem oryginalny
czyta Villona w oryginale usiadłem obok
– otworzysz wino?
ręce mi się trzęsą znowu jestem prawiczkiem miałem 17 lat to była koleżanka mojej starszej siostry byliśmy sami w domu czekała żebym się do niej dobrał chciała mnie pocałować poszedłem do ubikacji załatwiłem sprawę w pojedynkę zostałem tam aż ktoś przyjdzie do domu
– lubię poezję język francuski jest taki nieprzyzwoity Villon to straszna świnia nalej pełne kieliszki wciąż pędzę nie zauważam dni a nawet tygodni i miesięcy pamiętam tylko parę chwil postanowiłam dziś się trochę wstawić jutro mam na dwunastą do szpitala całodobowy dyżur na izbie przyjęć pełno pijaków przychodzą tam nocować
mówiła cicho położyła mi rękę na udzie jej głos wciąż płynął opowiadała historie jedną za drugą mieliśmy babuleńkę w beznadziejnym stanie trzeba było operować ale i tak musiała umrzeć jak mieliśmy ją na stole przywieźli młodego chłopaka z wypadku uraz głowy nie było lekarzy chłopak zszedł tej nocy starowinka nim ją zaszyliśmy
patrzyłem czy dziecko się nie budzi za drzwiami przemknął kot coś stukało w łóżku sprężyny jęczały trzeba było powoli jej matka zajrzała jak już skończyliśmy zapinałem pasek
– nie bój się matka cię nie zapamięta ma taką miażdżycę że nie umie sama trafić tu z klatki schodowej i chce wychodzić oknem bo w dzieciństwie mieszkała w suterenie
dziecko się obudziło i zaczęło płakać na mój widok wyszedłem kot czmychnął spod drzwi przyjdź do mnie jeszcze kiedyś tylko zadzwoń najpierw
do późna jeździłem tramwajem po mieście pierwsza kobieta po czterech latach postu a jednak jakaś ulga za tydzień mam urodziny powinienem więcej korzystać z życia pogodzić się ze swoim losem jak ta lekarka podobno ludzie jeżdżą do Tajlandii albo do Etiopii i sypiają tam z dziewczętami i chłopcami dziewica kosztuje czterysta euro drogo ale rzadki towar rano znowu do pracy gdybym mógł się od tego uwolnić jedynym poważnym problemem filozoficznym jest samobójstwo Albert Camus nie ma znaczenia co jest potem liczy się tylko teraz nie stać mnie na bilet do Tajlandii Etiopii co jest w życiu ważne jestem głodny znowu trzeba coś zjeść i tak w kółko