10 lip

Rafał Gawin: Wtargnięcia, zajęcia

Jesteśmy na drodze do nowej dykcji, pod nowe
dyktando. Razem czy osobno nie ma znaczenia –
łóżko kojarzy z chorobą, dreszcze są pisane
tylko chłodnym spekulantom. Następne zdania prowadzą

do braku odniesienia –
odkładane w warstwach, mniej lub bardziej czytelnych
świadectwach przejrzałości. Patrzenie, z którego wynikają
obrazy i wzajemne pretensje. Dotyk, który sprowadza się
do szturchnięć – części ciała zmieniają kształty Read More

10 lip

Marcin Badura: Idiota

* * *

We wstecznym lusterku samochodu dostrzegłem, że patrzy na mnie coś. Pies, lub może małpa. Ilekroć zerkałem w lusterko, to już tam było. Zerknąłem za lusterko a tam tego nie było. Zerknąłem w lusterko i było. Rozebrałem lusterko i nie było. Zmyślny zwierz antycypuje mnie, przewidując trafnie wszystkie moje posunięcia.
Przylazł za mną do domu. Nawet nie próbowałem sztuczki z zaglądaniem za lustro. Cóż poradzę ja mieszczuch, z moją nędzną inteligencją przeciwko takiemu instynktowi?
Schowało się potem, a teraz, w nocy, kiedy wszyscy śpią, ujada. Jest na pewno, bo moja żona też go usłyszała. Powiedziała: skończ wyć idioto, bo wszystkich w bloku pobudzisz. Read More

10 lip

Tomasz Rowiński: Rejdova. Opowieść przy ognisku

Nie chcę opisywać tych miejsc w kategoriach ich istnienia lub nieistnienia. Nie chcę, choć wiem, że ich wcale nie ma. Ale jak mam napisać, że ich nie ma, skoro w nich bywam, znam ich historie i wiele związanych z nimi opowieści, krążących od drzwi do drzwi, od ust do ust. Sam też nieustannie niektóre podchwytuję, by się nimi ekscytować przez chwilę, a potem posyłam je dalej nieświadom, niedługo później, nawet ich bytności w mojej własnej głowie.
Do tych miejsc się jedynie wchodzi. Szczególnie unikając pytań o drogę, o ludzi oraz przyszłość, która jako pierwsza je omija. Wchodzi się tak jak wpada się na drugiego człowieka, idąc chodnikiem. Trudno uniknąć zderzenia. Tylko czy w ogóle można pozwolić sobie na takie porównanie, bo przecież z miejscami, które nie istnieją, na niewiele można sobie pozwolić. Read More

10 lip

Tomasz Rowiński: Radocyna

Napisano, że wiatr hula kędy chce. Tak napisano i nie sposób zaprzeczyć temu, że tak właśnie napisano. To zaś, co napisano, wdziera się w przestrzeń życia i stanowi prawdę. Nie możemy o niej jednak powiedzieć, pokazując palcem: „To prawda”, ponieważ ta prawda jest milcząca, ujawniająca się w samym fakcie istnienia. Podobnie do wiatru, który wieje kędy chce i trudno temu zaprzeczyć.
I razem z tym świszczącym wiatrem po Radocynie hulają dusze jej mieszkańców, których dawno już koleje zdarzeń wymieszały z przeszłością. Jednak właśnie w Radocynie najbardziej namacalnego sensu nabierają lekko traktowane intuicje, jakie wiatr zachował we własnym wnętrzu. Ta obecność, to obcowanie dusz świętych, których codzienne życie odbija się w szeleście traw porastających łagodne zbocze. A zbocze to połyskuje różnymi barwami przetykanymi złotem.
Ale drogi, które prowadzą przez świat, prowadzą jednak kędy chcą. Read More